Małgorzata Mikołajczak Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/malgorzata-mikolajczak/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Thu, 22 May 2025 11:34:51 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Małgorzata Mikołajczak Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/malgorzata-mikolajczak/ 32 32 Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii „poezja” dla Bartosza Konopnickiego za książkę Zapisy promieniowania (laudacja) https://prolibris.net.pl/lubuski-wawrzyn-literacki-w-kategorii-poezja-dla-bartosza-konopnickiego-za-ksiazke-zapisy-promieniowania-laudacja/ Thu, 22 May 2025 11:20:19 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=15905 Małgorzata Mikołajczak

The post Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii „poezja” dla Bartosza Konopnickiego za książkę Zapisy promieniowania (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak

Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii „poezja” dla Bartosza Konopnickiego za książkę Zapisy promieniowania

(laudacja)

Bartosz Konopnicki, Zapisy promieniowania, Wydawnictwo Anagram, Warszawa 2024, 66 s.

„na obrzeżach coraz większa cisza”, „cisza rozsypanych emocji”, „cisza ścian”, „cisza między nami”… Te wiersze biorą się z ciszy, „w której tkwi milion niewypowiedzianych historii”. Poznajemy jedynie ich fragmenty – okruchy i strzępy opowieści rodzinnych, wspomnień, „niemal zapomnianych” bajek i „niedopowiedzianych zbrodni” – „niedopowiedzianych”, bo cisza tłumi i wygłusza słowa, nawet te „powtarzane coraz głośniej”. Dlatego wiersze, o których tu mowa, biorą się też z bezradności.

Ale nie chodzi tylko o niemoc słów zastępowanych spojrzeniem i gestem, o bezsilność prawdy, której nikt nie słucha. Bardziej dotkliwa – kłująca jak „obdrapane łuski świateł”, uwierająca jak „linie papilarne żyletek”, bolesna jak „igły wczorajszego dnia”, „drobiny szkła w mózgu” – jest egzystencjalna niemożność. Gdy nie możesz nic powiedzieć – taki tytuł nosi wiersz, którego fragment przytaczam – „jesteś dzieckiem …/ o oczach bez wyrazu/ i nieruchomej twarzy// osacza cię każda sekunda/ i każde słowo/ niegojąca się rana”.

Osaczenie, bezsilność, zranienie, zużycie, „nasze wspólne zbrodnie”, „rozsypane emocje”… W świecie podmiotu – szarym, chłodnym, północnym – nic się nie układa i nie scala; wczoraj, dziś i jutro na próżno szukają ze sobą kontaktu. Nad tym, co będzie, ciąży nieuchronność śmierci; na tym, co jest, kładzie się cieniem choroba. Choruje ktoś bliski i maladyczna relacja, dawkowana powściągliwie i dyskretnie, przenika do metaforyki, artykułuje się dykcją niezgody: „Mówisz że nic ci nie jest”, „cały czas mówisz mi jeszcze wszystko będzie dobrze”, „Jesteś niezależna tak bardzo/ jak tylko pozwala ci na to/ jutrzejszy dzień taki lekarz pierwszego kontaktu”.

Jedyne jasne momenty tych wierszy to te, w których pojawia się obraz kolibra. Koliber powraca w tomie, o którym tu mowa, trzykrotnie i może być interpretowany apotropeicznie: jako znak, który chroni przed nieszczęściem. Podobną funkcję pełni zaklęcie, którego częścią jest fraza zamieszczona w tytule nagrodzonej książki. Odnajdujemy ją w wierszu Bez koloru: „Nic ci nie jest/ Tak mówią zapisy promieniowania”. I wszystko już jasne: Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii „poezja” otrzymuje Bartosz Konopnicki za tom wierszy zatytułowany Zapisy promieniowania.

 

 

The post Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii „poezja” dla Bartosza Konopnickiego za książkę Zapisy promieniowania (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>
Lubuski Warzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę „Scherzofrenia” https://prolibris.net.pl/lubuski-warzyn-literacki-2023-w-kategorii-poezja-dla-konrada-wojtyly-za-ksiazke-scherzofrenia/ Mon, 01 Jul 2024 12:27:59 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=13492 Małgorzata Mikołajczak

The post Lubuski Warzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę „Scherzofrenia” appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak

Lubuski Wawrzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę Scherzofrenia

(laudacja)

„Nie znajdziesz tu nic dobrego” (Szukanie) – zapowiada poeta, nie można jednak brać na serio pierwszych słów tej książki. I nie należy się obawiać, że nas przytłoczy jej poważna tematyka – śmiertelnie poważna. „Umarła mi, bo nie wiedziałem, że jest to możliwe” (Fantazmat), „Jesień w tym roku taka piękna, a ty taka brzydko umarła” (Hidżra), „Gdybyś była mi umarła wcześniej, np. w słowie, dałoby się/ to jakoś znieść, nazwać, złożyć w epos…” (Bodźce nieistniejące).

Ile już słów i wierszy napisano o śmierci – śmierci matki, bo o niej tu mowa, a przecież, jak zauważa autor, „Wciąż trenujemy treny i budujemy dalej” (Z desek i pali). Także ów tom jest owocem takiego treningu. W jego tonach rozbrzmiewają echa znanych wierszy pożegnalnych, rezonują rozmaite tanatyczne wątki. Zatem jak to się dzieje, że rozmowa z umarłą nie staje się tu żałobnym lamentem, a wiersz o odejściu nie wpada w koleinę schematu? Najwyżej „trochę łez, co psują wiersz” (Letarg), „Kostki soli w rany, trochę scherza dla serca” (Burza).

Kluczowy jest język. „Kulka żalu toczy się i dotyka języka […] Ciało obraca się w proch. Pustka/ w psotkę” (Pustka po psotce). Stąd „blaskfemia” (Blaskfemia) i „spowieść” (Spowieść), „Nadto zbytki i apostazje, pęd kilku martwych słów, co zechcą zbiec poza słownik w niepisane liturgie znaczeń” (Zła godzenie). Niezwykłe rzeczy dzieją się tutaj z językiem. „Wszystko/ skrzypi, i szkli się, i iskrzy – szkwał słów” (Szkli się, iskrzy). „Skrzywiony skrzydłokwiat i skrzydłokist, co skisł./ I choroby liści, i planet – lecą na nas/ te wszystkie gwiazdy i gwizdy” (Dekapitacja). W tę śmierć wciągnięty został cały świat, kosmos i ciało, a ona i tak rozgrywa się w słowie, artykułuje się przez zaskakujące skojarzenia, nieoczekiwane zbitki, paronomazje, aliteracje i enumeracje, chiazmatyczne koncepty, barokowe paradoksy. Ostatecznie nie śmierć, ale słowo tworzy tu ramę interpretacyjną, wyznacza układ odniesienia: „Mogła żyć, a nie żyje – różnica jak między/ cyjankiem i cynamonem. Usta brudzą słowo,/ język brodzi pełen rozpaczy” (Szarża).

„Nie znajdziesz tu nic dobrego” (Szukanie), a jednak nie można było zrobić tego lepiej. Bo tylko tak, ożywiając konwencję, można wskrzeszać martwe, kruszyć skamielinę żalu i rozedrgać, rozkołysać, roztańczyć obolałe serce rytmem słów, który porywa i wciąga w funeralne frenetyczno scherzo – w „scherzofrenię”.

 

The post Lubuski Warzyn Literacki 2023 w kategorii „poezja” dla Konrada Wojtyły za książkę „Scherzofrenia” appeared first on Pro Libris.

]]>
Literatura lubuska pod lupą młodych filologów https://prolibris.net.pl/literatura-lubuska-pod-lupa-mlodych-filologow/ Tue, 26 Mar 2024 13:45:41 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=12505 Małgorzata Mikołajczak

The post Literatura lubuska pod lupą młodych filologów appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak

Literatura lubuska pod lupą młodych filologów

Zielonogórska polonistyka, która ma już ponad pięćdziesięcioletnią tradycję, od początku swego istnienia angażuje się w życie literackie regionu. Szczególnie aktywne są pod tym względem ostatnie lata. Publikacje poświęcone lubuskim autorom, promowanie ich twórczości na łamach uniwersyteckiego rocznika „Filologia Polska” i podczas czwartków literackich w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, współpraca z ukazującym się w Zielonej Górze czasopismem kulturalno-literackim „Pro Libris” i gorzowskim periodykiem literacko-kulturalnym „Pegaz”, uczestnictwo w jury literackich konkursów – to tylko niektóre z inicjatyw, w których uczestniczą pracownicy Instytutu Filologii Polskiej.
We współpracę ze środowiskiem lokalnym, a także w studiowanie lubuskiej twórczości wdrażani są również studenci. Podczas seminarium magisterskiego i licencjackiego mogą oni wybrać temat regionalny i analizować utwory powstające na Ziemi Lubuskiej. Przykładem są tu prace, które powstały pod egidą Pracowni Badań nad Literaturą Regionalną, działającej w Instytucie Filologii Polskiej w latach 2010-2019, takie jak Przestrzeń kulturowa w poezji Janusza Koniusza, Zjawisko heterotopii w lubuskim słuchowisku i reportażu, Powroty do dzieciństwa w twórczości lubuskich poetów (na przykładzie utworów Czesława Sobkowiaka, Janusza Werstlera i Wojciecha Śmigielskiego), Twórczość Kazimierza Furmana (zarys monograficzny), Opowiadania Michała Kaziowa na tle tradycji literackiej, Postać matki w twórczości Ireny Dowgielewicz i Anny Tokarskiej (próba typologii) i inne. W kilku wypadkach zainteresowanie lubuską twórczością zaowocowało doktoratem – Kamila Gieba została autorką dysertacji pt. Lubuska literatura osadnicza z lat 1945-1989 na tle pisarstwa założycielskiego tzw. Ziem Odzyskanych (2017); Mirosława Szott napisała rozprawę pt. Czytanie miejsca. Poezja lubuska w perspektywie geopoetyki (2018), Katarzyna Krysińska rozprawę pt. Poezja lubuska wobec „sacrum” (2018), a Katarzyna Meller zajęła się w swoim doktoracie krajobrazem kulturowym Zielonej Góry w twórczości wybranych pisarzy lubuskich po roku 1989 (2019). Dwie pierwsze rozprawy zostały opublikowane w naukowych seriach wydawniczych.
Często kontakt z literaturą lubuską zaczyna się już na pierwszym roku filologii polskiej, a jednym z przedmiotów, który oferuje taką możliwość, jest wstęp do literaturoznawstwa, który wprowadza młodych filologów w problematykę teoretycznoliteracką. Na zaliczenie tego przedmiotu studenci przygotowują pracę, będącą omówieniem książki lubuskiej, opublikowanej w danym roku. W ten sposób wiedza teoretyczna, którą zdobywają podczas zajęć, znajduje praktyczne zastosowanie w omówieniu dotyczącym rozwiązań fabularnych, sposobu prowadzenia monologu lirycznego, formy występowania osoby mówiącej (narratora lub podmiotu lirycznego), realizacji gatunkowej, czasu i przestrzeni oraz innych aspektów utworu, który mogą wybrać z długiej listy pozycji wydanych w ostatnim czasie. Najlepsze z tych prac były dotąd kierowane do działu RECENZJI I OMÓWIEŃ w czasopiśmie „Pro Libris”. Debiut na łamach pisma, które od początku swego istnienia jest otwarte na młodych autorów, zarówno pisarzy, jak i krytyków, niejednokrotnie stawał się zapowiedzią dłuższej literackiej bądź krytycznoliterackiej przygody. A zarazem potwierdzał, że studiowanie filologii polskiej na Uniwersytecie Zielonogórskim nie zamyka się w murach uczelni.
Kontynuując tę inicjatywę, uruchamiamy na łamach czasopisma „Pro Libris” dział PRACOWNIA. Będziemy w nim prezentować wybrane prace studenckie poświęcone twórczości autorów, wywodzących się z naszego regionu. Liczymy na to, że publikacje adeptów zielonogórskiej polonistyki wniosą świeże spojrzenie na literaturę powstającą na Ziemi Lubuskiej i że zachęcą młodych czytelników do jej poznawania.
Na początek proponujemy omówienie książki Marty Ruszczyńskiej pt. Diabeł i panna, które opracowała Michalina Majkowska i szkic krytycznoliteracki poświęcony powieści Krzysztofa Koziołka pt. A potem już tylko nic.

The post Literatura lubuska pod lupą młodych filologów appeared first on Pro Libris.

]]>
Nagroda Literacka im. Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza dla Czesława Sobkowiaka za książkę Zanim spadnie śnieg (laudacja) https://prolibris.net.pl/nagroda-waskiewicza/ Mon, 15 Jan 2024 12:06:11 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=11351 Małgorzata Mikołajczak

The post Nagroda Literacka im. Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza dla Czesława Sobkowiaka za książkę Zanim spadnie śnieg (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak


Nagroda Literacka im. Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza dla Czesława Sobkowiaka za książkę Zanim spadnie śnieg

(laudacja)

Rześkość poranka, blask wieczoru, zapach chleba iczyjś głos – ciepły i ściszony… „Jaką dać nazwę tej zwiewnej czułości?” (Zapach z piekarni) – pyta podmiot książki uhonorowanej tegoroczną nagrodą Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza. Nazywanie nie jest tu jednak najważniejsze. Poetyckie słowo ma raczej podprowadzać do tego, co niewypowiedziane, a co objawia się najzwyczajniej i najprościej, bo – jak czytamy – „drzewa trawa zimna noc/ Rzeka i kamienie są świadkami/ W większej sprawie” (O tym samym).

Niespieszny rytm tej poezji wymusza inny oddech; zaprasza, by się zatrzymać i rozejrzeć wokół; zobaczyć „wiotką ostróżkę na poboczu drogi” (Ostróżka) i wzór kwiatów na ceramicznym dzbanku, posłuchać muzyki i ciszy, a jeszcze – Jeszcze to tytuł wiersza, który zacytuję – „Naprawić drzwi kupić chleb zagotować wodę […] o życiu rozmawiać i patrzeć, jak płynie woda”. „Chodzi o to – powiada poeta w innym miejscu – żeby z gliny życia wydobyć sens” (Dzban) i by otworzyć się na urodę stworzenia, bo „ile razy i ile razy bez reszty i celowo/ Wyzbywaliśmy się w swoim życiu/ Piękna” (Ostróżka)?

Okładka Zanim spadnie śnieg.

Istnieje zatem świat, w którym warto się zadomowić; docenić „smak i kształt urodzaju” (Brzoskwinia) zamknięty w owocu brzoskwini, otulić się wspomnieniami z dzieciństwa, gdy „W kręgu domowych świateł (to było dawno)/ Matka kładła na stole chleb ojciec opowiadał” (W najbliższym) i gdy „W niedzielę grała muzyka i kołysała się woda” (Niedziela wtedy). Aktualizując przeszłość, celebrując codzienność, nie można się jednak zamknąć na rzeczywistość i udawać, że nie istnieje ciemna strona życia. I wiersze, o których tu mowa, bynajmniej nie epatują idylliczną wizją, nie zamykają się w enklawie sentymentalizmu. W utworze Trzask poeta napisze: „Chcemy czy nie chcemy czekamy/ Patrzymy na wypalone bloki zabite szpitale/ Cena urosła szybko i strach urósł”, w innych miejscach przywoła przejmujące obrazy: „miasta w ogniu pożarów w ciemności” (Obrońcom), dziecka płaczącego w podziemiach metra, rozstrzelanej dziewczynki…

Utwory, powstające w cieniu wojny, toczącej się za wschodnią granicą, muszą się zmierzyć z doświadczeniem, wobec którego poezja zawsze była bezradna. „Niepotrzebne są słowa potrzebny jest chleb/ Woda lekarstwa i dach nad głową” (Są) – stwierdza poeta. A jednak to właśnie wydarzenia „późnej zimowej nocy” (Trzask) potwierdzają wagę spraw, uznanych tu za najważniejsze. W ich obliczu na nowo uprawomocnia się ocalająca funkcja poezji, nieprzypadkowo nazwanej przez autora „ratunkową arką” (Jeśli poezja). Ta poezja – dojrzała, artystycznie dopracowana – buduje opowieść, która zwraca się przeciwko śmierci. Zachęca również do tego, aby żyć prawdziwie; by zwolnić tempo, zmienić perspektywę – wyjść przed dom, „patrzeć na czerwone i granatowe niebo/ i na klucze dzikich gęsi” (Zanim śnieg). Zanim wszystko się wy-
ciszy, „zanim spadnie śnieg”. Właśnie taki tytuł – Zanim spadnie śnieg – nosi książka, o której tu mowa. Jej autorem jest Czesław Sobkowiak, tegoroczny laureat Nagrody im. Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza.

The post Nagroda Literacka im. Andrzeja Krzysztofa Waśkiewicza dla Czesława Sobkowiaka za książkę Zanim spadnie śnieg (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>
Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) https://prolibris.net.pl/mikolajczak-ruszczynska/ Wed, 15 Nov 2023 11:31:05 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=10716 Małgorzata Mikołajczak

The post Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) appeared first on Pro Libris.

]]>
Obrazek przedstawia napis Recenzje i omówienia

Detektywka i tajemnice Kołobrzegu

Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna, Towarzystwo Miłośników Zielonej Góry „Winnica”, Zielona Góra 2023, 543 s.

Któż nie zna Kołobrzegu, słynnej nadmorskiej miejscowości? A któż go zna? – należałoby zapytać po lekturze debiutanckiego kryminału Marty Ruszczyńskiej. Kto zgłębił przeszłość, która osadziła się w przykrytych turystycznym werniksem warstwach przedwojennego Kolberga? Kto dotarł do jego mrocznych historii, biorących początek jeszcze w średniowieczu? Niewątpliwie dla czytelnika powieści Diabeł i panna nadbałtyckie miasto nigdy nie będzie już tylko wakacyjnym kurortem. Można również przypuszczać, że każdy, kto po przeczytaniu książki odwiedzi to miejsce, skieruje swe kroki do kołobrzeskiej katedry, by obejrzeć – a jeśli już widział, to aby zobaczyć raz jeszcze – znajdujący się tam obraz Cnotliwa niewiasta, ten wizerunek stanowi bowiem klucz do kryminalnej opowieści.

Malowidło temprą na desce, wykonane w 1494 roku przez nieznanego artystę, przedstawia młodą zgrabną kobietę w różowej sukni, której towarzyszą zagadkowe alegoryczne atrybuty: klucze umieszczone przy uszach, kłódka na ustach, broszka mająca kształt gołębia, wąż oplatający talię. W prawej ręce trzyma ona krzyż i wieniec, w lewej wrzeciono i dzbanek, a przy jej nodze znajduje się sokół. Najbardziej kontrowersyjnym elementem tego konterfektu są jednak stopy dziewczyny, mające kształt końskich kopyt. Bohaterka powieści, która jest równocześnie narratorką i porte-parole autorki, porównuje je do koturnów, jakie noszą dziś młode dziewczyny, zauważa jednak, że w średniowieczu takich butów nie noszono.

Fundatorem obrazu był Ivan von Coztenbach, rycerz zakonu krzyżackiego i można założyć, że widniejący na nim wizerunek niewiasty, na współczesnym odbiorcy „robiący nieco dziwne, a nawet przerażające wrażenie” (s. 365), odpowiadał jego mizoginicznym poglądom. Miał przestrzegać przed grzechem ciekawości i plotkarstwem. Dlatego końskie kopyta mogły oznaczać zachętę do deptania zła i grzechu, mogły też – z drugiej strony – symbolizować szatana, którym, jak w tamtych czasach uważano, była poszyta niewiasta. Nasuwały bowiem skojarzenia z diabłem, którego przedstawiano w ludzkiej postaci, ale z ukrytymi zwierzęcymi atrybutami, takimi jak rogi, kurza stopa czy właśnie kopyto. „W procesach o czary kobiety, którym stawiano podobne zarzuty, często oskarżano i piętnowano za rzekome kontakty z diabłem, a dowodem na to miały być jakieś cechy zwierzęce obwinionych, jak zdeformowane stopy, piętna oraz inne defekty urody” (s. 118) – czytamy w powieści.

Obraz, znajdujący się w kołobrzeskiej katedrze, próbowała odtworzyć w swoim szkicowniku Sabine Dickmann – dziewczynka, która w tajemniczych okolicznościach zaginęła w Kołobrzegu w maju 1937 roku. O tym wydarzeniu i o historii trwającego osiem lat śledztwa, prowadzonego przez matkę dziewczynki, dowiadujemy się z materiałów archiwalnych, które zamówiła u kołobrzeskiego antykwariusza zaginiona przyjaciółka narratorki, Elżbieta. Dlaczego Sabine zainteresował średniowieczny obraz? Czy zawierał ukrytą symbolikę, którą wykorzystywali w swojej działalności członkowie nazistowskiej grupy Neotemplum, do której prawdopodobnie należał ojciec dziewczynki? A przede wszystkim: co łączy tamto wydarzenie z przeszłości ze zniknięciem przyjaciółki? Ostatni raz widziano Elżbietę w dniu jej przyjazdu do Kołobrzegu, a główna bohaterka, która cieszyła się na wspólny pobyt w nadmorskim kurorcie, nawet nie zdążyła się z nią spotkać. Dlatego zgłasza sprawę na policję i równocześnie zaczyna prowadzić własne śledztwo, któremu towarzyszy seria nieoczekiwanych przygód.

Tytuł Diabeł i panna można interpretować na wiele sposobów. Pierwsze skojarzenie odsyła do wspomnianego obrazu z kołobrzeskiej katedry. Zawarty tam wizerunek, parokrotnie przywoływany, jest leitmotivem powieści i zarazem zapowiada jej zaskakujące zakończenie. Z obrazem łączy się też rozwijany tu wątek feministyczny. Patriarchalna wymowa malowidła stanowi punkt wyjścia do refleksji na temat losu kobiet, które w czasach wyżej wspomnianego Ivana von Coztenbacha oskarżano o czary i palono na stosie. Historia męskiej obawy przed kobietą powtarza się dzisiaj, przekonuje autorka, dlatego obraz z XV wieku „nagle i dość przewrotnie odsłania swoją kulturową aktualność w naszych czasach” (s. 541). O tej aktualności zaświadcza między innymi relacja między bohaterką a prowadzącym śledztwo policjantem, Adrianem Bukackim, który jako stróż porządku reprezentuje porządek patriarchalny i z lekceważeniem odnosi się do pomysłów Joanny.

Imię, które Marta Ruszczyńska nadaje głównej postaci, pojawia się, wolno przypuszczać, nieprzypadkowo. Jest aluzją do bohaterki powieści Joanny Chmielewskiej – powieściopisarki, która stworzyła w polskiej literaturze kryminalnej wyrazistą postać samodzielnej, niezależnej kobiety detektyw. W Posłowiu autorka powie o Chmielewskiej, że w okresie królowania powieści milicyjnej na nowo zdefiniowała powieść kryminalną

Okłądka ksiażki Diabeł i Panna. Przedstawia dwie wyciągnięte w swoją stronę dłonie, któe stykają się palcami wskazująćymi. Dłoń diabła wychodzi z lewego dolnego roku, dłoń panny z prawego górnego.

i „dzięki ironii tchnęła w nią nowego ducha”. Odświeżyła też język polskiego kryminału, zabarwiając go solidną dawką humoru, o czym przypomina bohaterka Diabła i panny, klnąca ulubionym cytatem z Chmielewskiej: „O kurcze pieczone w odwłok uparcie kopane”.

A innym prototypem „detektywa w spódnicy”, parokrotnie przywoływanym w powieści, jest postać Jane Marple, będąca wzorem także dla Chmielewskiej. Bohaterka kryminałów Agathy Christie, inteligentna i wścibska, pomimo wieku sprawna i odważna, rozwiązała mnóstwo zagadek kryminalnych, z którymi nie potrafili sobie poradzić zawodowi detektywi. I również w jej ślady idzie główna bohaterka, która na podstawie podsłuchanej rozmowy, przypadkowego spotkania, a przede wszystkim intuicji i logicznego kojarzenia faktów wyciąga bardzo interesujące wnioski – przez aspiranta Bukackiego traktowane jako „wymysły wariatki sfrustrowanej po stracie przyjaciółki, która ubzdurała sobie, że jest jakąś panną Marple”. Bez wątpienia detektywkę, która zgłębia „diabelską” zagadkę, sporo łączy z „panną detektyw” stworzoną przez Christie – i również w tym kontekście można odczytywać tytuł.

Kreacja Joanny Barskiej nawiązuje do różnych, nie tylko kobiecych, wzorców, a jednym z ważniejszych odniesień jest tu postać inspektora Maigret, którym kierowały niezawodna intuicja i przekonanie, podzielane również przez bohaterkę, żeby nie rezygnować desperacko ze śledztwa, jeśli coś nie idzie tak, jak powinno i żeby cierpliwie, i spokojnie czekać. Powieściowa Joanna, bohaterka i narratorka w jednej osobie, to jednak w pierwszym rzędzie alter ego autorki: literaturoznawczyni specjalizującej się w literaturze XIX wieku i prowadzącej badania nad powieścią kryminalną. Marta Ruszczyńska nie zaciera tropów autobiograficznych, przeciwnie: z powieści dowiadujemy się na przykład, że bohaterka musi na jakiś czas zawiesić detektywistyczną działalność i „uregulować dydaktyczne zaległości, przepytać studentów oraz zamknąć egzaminami rok akademicki” (s. 254) i że przerwy w śledztwie wypełnia czytaniem „kilku kryminałów, w tym powieści wciąż trzymającego czytelnika w napięciu, i wcale niestarzejącego się Georges’a Simenona” (s. 233). Wiedza literaturoznawcza i towarzysząca jej świadomość metagatunkowa tworzą ramę sytuacyjną, która niejako bierze w nawias to, co się wydarza w planie fabularnym. Joanna patrzy zatem na siebie jak na bohaterkę thrillera, która – przybywając do hotelu o wdzięcznej nazwie Arkadia – znalazła się w miejscu, przypominającym „Czerwoną oberżę” z powieści Balzaka; wydarzenia, w których uczestniczy, nasuwają jej skojarzenia z bohaterami i sytuacjami znanymi z literatury i filmu. Znajdziemy tu np. odniesienia do Psychozy Hitchcocka, filmu Frantic Romana Polańskiego, powieści dla młodzieży, jaką jest Pan Samochodzik i templariusze, powieści milicyjnej Plan wilka Tadeusza Starosteckiego czy autorów, bez których trudno byłoby dziś myśleć o powieści kryminalnej: Stiega Larssona, Umberto Eco, Dana Browna, innych.

Dlatego główna bohaterka zjawia się w podwójnej roli: detektywki, prowadzącej śledztwo i znawczyni kryminału, prowadzącej opowieść na temat jego odmian i struktury, kierunków rozwojowych gatunku, wypierania powieści kryminalnej przez reportaż, roli kulinariów w literaturze tego typu itp. I trzeba przyznać, że w obu tych wcieleniach jest równie atrakcyjna, a splatające się wątki – kryminalny i nadbudowany nad nim metakryminalny – na równi wciągają czytelnika. Lekturę powieści można z powodzeniem polecić nie tylko miłośnikom detektywistycznych zagadek, ale też tym, których frapuje literacka kuchnia. Zainteresowani pisarskim warsztatem znajdą tu wiele cennych wskazówek, a także… przepis na nowoczesną powieść kryminalną.

Znajomość reguł, jakimi rządzi się literatura kryminalna, przejawia się też w refleksji autotematycznej – w Posłowiu Ruszczyńska określa swą powieść mianem w quasi-kryminału, w którym dochodzi do mieszania się gatunków i łączenia narracji eseistycznej, obyczajowej i sensacyjno-kryminalnej „Czytelnik nie powinien też zapominać – pisze – że jest to kryminał ironiczny, a ironia i nostalgia to dwa wektory rządzące światem tej powieści” (s. 541). Oprócz ironii, dodajmy, klimat powieści tworzy łagodny humor, najczęściej przywoływany, by zaznaczyć dystans do kryminalnego wątku, jak np. w zdaniu: „Następnego dnia obudziłam się dość późno i, jak skonstatowałam, nikt mnie nie zamordował” (s. 102). A innym jeszcze sposobem dystansowania się wobec detektywistycznej akcji jest budowanie narracji za pomocą zdań typu: „Dzień od rana sączył się dość leniwie jak kawa w moim starym i pamiętającym lepsze czasy ekspresie marki Bosch” (s. 227).

W ten sposób do rozwiązania zagadki zbliżamy się niespiesznie, powoli, a po drodze, zanim wszystko się wyjaśni, zostajemy wciągnięci w inne opowieści – nie tylko o literaturze, ale też o typach labiryntu, stylu romańskim, budowie katedr, krajobrazie nadmorskiego miasta, templariuszach, procesach o czary itd. Najciekawsza jest tu jednak opowieść o Kołobrzegu – mieście, które za fasadą turystycznego kurortu skrywa nieznany podziemny świat pełen tajemnic. Tworząc jego wizerunek, Ruszczyńska nawiązuje do modnego w XIX wieku gatunku powieściowego, jakim był romans tajemnic i książki Tajemnice Paryża Eugeniusza Sue. Każde miasto – pisze – posiada swoje tajemnice, a szczególnie takie jak Kołobrzeg. „Dawny Kołobrzeg legł w gruzach podczas marcowej ofensywy, a miasto, jakie znamy, powstało na nowo, jak zresztą wiele takich miast w powojennej Polsce, zwłaszcza tu, na zachodzie, na ziemiach, które po wielu wiekach wróciły do Polski. Tylko że to było już zupełnie inne miasto, a szczątki tamtego przedwojennego pruskiego Kolbergu z nazistowską historią można już jedynie znaleźć na fasadach niektórych zabytków, w murach katedry oraz starych budynków z czerwonej cegły. No i jeszcze w antykwariacie, gdzie trochę pamiątek się zachowało, a były to książki, zdjęcia, obrazy oraz litografie z tamtych lat” (s. 52-53). Ale nie tylko o tego typu tajemniczość chodzi. Kołobrzeg jest również miastem na poły realnym, na poły widmowym, na co wpływa nadmorska aura. Bałtyk, zauważa pisarka, oddziałuje magnetycznie i inaczej niż ciepłe morza południowej Europy, ma w sobie „coś urzekająco tajemniczego i jednocześnie mrocznego” (s. 42). To odczucie wzmacniają sny, towarzyszące bohaterce – senne imaginacje, które odrealniają rzeczywistość, zaburzają orientację.

W swojej opowieści o Kołobrzegu pisarka sięga do początków miejscowości, która zaistniała już w VII wieku jako osada słowiańska, jednak interesują ją głównie losy nazistowskiego Kolbergu. Przedwojenna i wojenna historia jest kanwą fabuły, osnutej wokół dziejów mistyczno-okultystycznej nazistowskiej organizacji o charakterze masońskim, która działała w mieście. Zakon Nowych Templariuszy, inaczej Neotemplum miał dziedziczyć tradycję różokrzyżowców i przechowywać tajemnice zakonu templariuszy. Znaczącą rolę odgrywa w tej historii, ale też w całej powieści, Bornholm, traktowany przez członków Neotemplum jako mityczna wyspa Thule. To tutaj tajne stowarzyszenie starało się ukryć dokumenty dotyczące swojej działalności i prowadzić poszukiwania skarbu templariuszy. Czy tak było? Czy istniała nazistowska grupa tworząca Nowy Zakon Templariuszy i czy jej istnienie miało związek ze zniknięciem małej Sabine, a po latach – przyjaciółki Elżbiety? „Może to moja wyobraźnia powołała do życia wszystkie te postacie należące już do porządku przeszłości. W końcu każde miasto to przestrzeń zamieszkiwana i kształtowana przez żywych i umarłych, a ja tylko ten świat ożywiałam” (s. 530) – zastanawia się Marta Ruszczyńska i oczywiście ma rację. Nawet jednak jeśli wszystko, o czym czytamy w powieści, jest tylko tworem wyobraźni, to niewątpliwie takiej, która fascynuje i każe zaglądać za fasadę nadmorskiego miasta. Na nowo odkryć miejsce – do tego właśnie zachęca autorka.

Diabeł i panna to niezwykła opowieść o mieście i zarazem nostalgiczny, ironiczny i erudycyjny kryminał, w którym znajdziemy wszystko to, co gwarantuje ciekawą lekturę, czyli – jak z humorem podsumowuje swe dzieło pisarka – „Bornholm, freski, templariusze, archiwa, naziści z Neotemplum w Kolbergu, zbrodnia z przeszłości, obraz Cnotliwa niewiasta, a na dokładkę czarownice palone hurtowo na stosach” (s. 283). Książkę warto jednak polecić nie tylko ze względu na sensacyjne wątki, które zgrabnie splatają się w kryminalną fabułę. Oprócz nich pojawia się tu coś, czego dotąd nie było w kryminale lubuskim: metanarracja zawierająca solidną porcję wiedzy kulturoznawczej i historycznoliterackiej. Co istotne, w tej metanarracji, snutej przez profesorkę Uniwersytetu Zielonogórskiego, nie ma nic z akademickiego wykładu, a około kryminalne rozważania, mające dygresyjny charakter, okazują się niekiedy ciekawsze niż zagadka zniknięcia Elżbiety. Tym wreszcie, co wyróżnia Diabła i pannę, jest kreacja bohaterki, a w jej osobie – pierwszej lubuskiej detektywki, nazwanej przez autorkę „przewrażliwioną starą wariatką, która naczytała się kryminałów i postanowiła zabawić się w detektywa w spódnicy” (s. 25). Miejmy nadzieję, że ta zabawa to dopiero początek przygód Joanny Barskiej, bo debiutancka powieść Marty Ruszczyńskiej to książka, która nie tylko dostarcza dobrej rozrywki, ale też budzi apetyt na ciąg dalszy.

 

Małgorzata Mikołajczak

The post Detektywka i tajemnice Kołobrzegu (Marta Ruszczyńska, Diabeł i panna) appeared first on Pro Libris.

]]>
29. Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii poezja dla Michała Banaszaka (laudacja) https://prolibris.net.pl/wawrzyn-banaszak/ Thu, 29 Jun 2023 07:09:27 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=9629 Małgorzata Mikołajczak

The post 29. Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii poezja dla Michała Banaszaka (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak

29. Lubuski Wawrzyn Literacki
w kategorii poezja dla Michała Banaszaka
(laudacja)

Małgorzata Mikołajczak stoi po lewej stronie zdjęcia i wręcza dyplom Michałowi Banaszkowi, stojącemu po prawej stronie. Są uśmiechnięci.

Tytuł książki Michała Banaszaka jest mylący. Nie ma rozwiązania, alternatywy, ratunku. Nie ma wyjścia. Exit to przejmująca relacja ze świata, który wygasa i umiera – w wierszu Expire and die przywołany zostaje jeden tylko z obecnych tu wariantów końca. Inny – częściej powracający – realizuje się według apokaliptycznego scenariusza. Banaszak wyławia, kumuluje i groteskowo wyolbrzymia cywilizacyjne lęki; karmi strach „komunikatami” z internetu, straszy wizją panopticum. Bohater tych wierszy – uwięziony w rzeczywistości, która dyscyplinuje i osacza – skupia grozę jak tarcza. Autor celuje w niego „patodewelopoezją”, rymowankami w stylu księdza Baki i umiejętnie buduje napięcie – powodując bezdech, „ataki duszności”. Stąd maladyczna triada, która wyłania się z tytułów wierszy: asfiksja, odma, hiperwentylacja. Brak powietrza jest też projektowany w wirtualną przestrzeń – świat się zacina, a reset nie działa: „wyłącz włącz ponownie odśwież odśwież odśwież”.

Choć cyfrowego tubylca, jakim jest Banaszak, dzielą od Tadeusza Różewicza lata świetlne, to w jego wierszach toczy się walka o oddech podszyta tym samym metafizycznym niepokojem co u Różewicza. W punkcie wyjścia i dojścia, które – jak sugeruje ostatni wiersz Exit – też jest wyjściem, znajduje się problem porzucenia boga. Ten temat i związana z nim degradacja sacrum najmocniej wybrzmiewa w wierszu Atlas martwych zwierząt, gdzie rozpad religijnego światoodczucia zostaje rozpisany na enumerację peryfraz:

Wróbel gwóźdź nieba przybity do mokrego asfaltu

gołąb strup tęczy oderwany od światła

jeż kłąb cierni na podmiejskim szutrze

[…]

ćma język ognia w białej nieskończoności klosza

kret palec wciśnięty w gardło ciemności

komar krew moja

karp przenajświętszy sakrament

człowiek ciało moje

Ta animalistyczna metafizyka ma językowe konsekwencje: słowa pozbawione sankcji transcendentnej wchodzą z mówiącym w zwierzęcą relację, można je „dokarmiać zabawiać uczyć sztuczek” albo „ciągnąć za zderzakiem trzymać na łańcuchu głodzić katować dręczyć słowa”. Można się nimi również bawić, tak jak robili to poeci lingwiści, wykorzystując grę z frazeologią. To, co Banaszak robi ze słowami – zapisując postsekularne doświadczenie, mnożąc warianty końca, artykułując niepokoje współczesności – zdecydowanie jednak wykracza poza grę z językiem. Autor tomiku Exit odnawia bowiem zapoznane możliwości wiersza, a najlepszy efekt osiąga, wykorzystując potencjał tradycyjnej formy, budując napięcie między dyscyplinującą strukturą i emocją – np. w utworze, w którym walka o oddech rozgrywa się przy akompaniamencie rytmu przerzutniowego i konkatenacji:

W tętniącym oddechu echu: ostatnie

odbijające się od sklepienia pienia. Zgasić

światła świata. I zaryć w ołtarz aż

przepięknie pęknie […]

Wytrzeć litanią

która jest pusta usta. Na naciągniętej

strunie runie cienka żarówka świątyni, wtedy

oddać oddechom ostatni dźwięk, jęk

Ten „dźwięk, jęk” – dodam na koniec – pokazuje, że wyjście, najlepsze możliwe, otwiera się właśnie za sprawą poezji, która z impetem kruszy skostniałe i martwe; i która to, co „tętni pulsuje pod skórą”, przemienia w „metrum jednego wydechu”.

The post 29. Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii poezja dla Michała Banaszaka (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>
Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii proza dla Alfreda Siateckiego (laudacja) https://prolibris.net.pl/lubuski-wawrzyn-literacki-w-kategorii-proza-dla-alfreda-siateckiego-laudacja/ Sat, 10 Dec 2022 08:44:05 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=5213 Małgorzata Mikołajczak

The post Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii proza dla Alfreda Siateckiego (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>

Małgorzata Mikołajczak

Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii proza
dla Alfreda Siateckiego

(laudacja)

Czytelnicy lubuskich powieści kryminalnych dobrze wiedzą o tym, że miejsce, w którym żyją, nie jest bezpieczną arkadią. Kryminał regionalny, rozwijający się w ostatnich latach, zmienił lokalną przestrzeń, naznaczył ją piętnem zbrodni. A jeśli morderca czai się za każdym rogiem i znajomą okolicę przenika aura podejrzeń, to czy zaskoczy nas jakieś przestępstwo? Przekręt w Zielonej Górze zapewne nie zrobi wrażenia, a… szwindel w Grünbergu?

Alfred Siatecki, autor Szwindla w Grünbergu i nestor lubuskiej powieści kryminalnej, tym razem zaproponował czytelnikom podróż w czasie. Sięgając po formułę kryminału retro, osadził akcję utworu w Grünbergu. 

Na dole pierwszego planu znajduje się obrys ciała, wykonanym kredą. Na górze imię i nazwisko autora (Alfred Siatecki) oraz tytuł (Szwindel w Grunbergu). Na drugim planie znajduje się kamienny portal, za którym widać Zielonogórski deptak. Tło dla całości stanowi pochlapana krwią ściana.

Jest rok 1922, trwają przygotowania do obchodów 700-lecia miasta. Mimo że panuje gospodarczy kryzys i z dnia na dzień przyspiesza inflacja, lokalne władze planują godnie uczcić święto i m.in. zorganizować mistrzostwa Europy w zapasach – to właśnie tych zawodów dotyczy tytułowy szwindel. Jednak ani ów przekręt, ani dwa morderstwa i jedno pobicie nie przesądzają o atrakcyjności książki. Kryminalna fabuła jest tu jedynie pretekstem, by opowiedzieć o mieście, leżącym w połowie drogi między Berlinem i Breslau, „żyjącym – jak pisze autor – z wina, sukna i Beuchelta”.

Walorem powieści jest realistyczna panorama i szczegółowo oddane topograficzno-obyczajowe realia. Razem z bohaterami przemierzamy „ocienioną koronami lip Bahnhofstrasse”, odwiedzamy hotel Schwarzer Adler, wstępujemy do kościoła Zum Garten Christi, idziemy na kolację do Wiener Café… Równie skrupulatnie zarysowane zostaje tło kulturowo-historyczne – wspomnianym wędrówkom towarzyszy podróż w głąb historii, opowieść o związanych z Grünbergiem ludziach sztuki, polityki, nauki.

Wśród tych ostatnich jest Hugo Schmidt, profesor w szkole przy Lange Gasse, który, odkąd zamieszkał w Grünbergu, pisze odkrywcze teksty o przeszłości miasta. „Nie ma lepszego badacza dziejów i przy tym popularyzatora wiedzy historycznej” – powiada o nim jeden z bohaterów, podkreślając wspaniałe pióro, dociekliwość i lekkość narracji badacza. Schmidt jest autorem tysiącstronicowego dzieła Geschichte der Stadt Grünberg, Schlesien i wątek tej kroniki, wydanej na siedemsetlecie miasta, parokrotnie powraca na kartach powieści. Wraz z nim obok zagadki kryminalnej pojawia się inna zagadka, związana z zaginionym aktem lokacyjnym.

„A jeżeli za sto lat ci, którzy będą szykowali się do świętowania ośmiu wieków miasta, zapytają, gdzie jest akt lokacyjny lub inny dokument poświadczający, że w 1922 roku mieliśmy prawo urządzić huczne obchody siedemsetlecia Günbergu […]?”. Pytanie, które zadaje jeden z bohaterów, apeluje do naszego „tu” i „teraz”, podobnie jak ukazane w powieści przygotowania do jubileuszu. Książka Alfreda Siateckiego przemawia właśnie przez tego rodzaju aktualizacje. I nie tyle straszy czytelnika, co go zaciekawia. Dlatego czytając ją, skupiamy się nie na tym, kto zabił. Znacznie ważniejsza (i ciekawsza) jest konfrontacja z miejscem i jego udane literacko ujęcie, deskrypcje topograficzne, wątki kulturowo-obyczajowe, a także – ożywające za sprawą tej lektury, organizujące wyobraźnię zbiorową – sentymenty i resentymenty. Te walory przesądziły o nagrodzeniu powieści Szwindel w Grünbergu Lubuskim Wawrzynem.

The post Lubuski Wawrzyn Literacki w kategorii proza dla Alfreda Siateckiego (laudacja) appeared first on Pro Libris.

]]>