Karol Bosek Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/karol-bosek/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Thu, 27 Nov 2025 12:34:53 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Karol Bosek Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/karol-bosek/ 32 32 Przeźrocza. Kilka komentarzy poety do recenzji https://prolibris.net.pl/przezrocza-kilka-komentarzy-poety-do-recenzji/ Thu, 27 Nov 2025 12:28:13 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=16983 Karol Bosek

The post Przeźrocza. Kilka komentarzy poety do recenzji appeared first on Pro Libris.

]]>

Przeźrocza. Kilka komentarzy poety do recenzji

Dziękuję za recenzję. Nie chciałbym, aby moja odpowiedź wyglądała na pretensje lub polemikę – po prostu świeżo po pracy redakcyjnej pamiętam odniesienia pojawiające się w książce i swoje intencje. Oczywiście interpretacja zawsze jest subiektywna. Na uczelniach i w szkołach zmusza się do zgadywania, co autor miał na myśli, przepracowując to w bardziej spontaniczny lub wysublimowany, polonistyczny sposób. Nie w tym rzecz. Z mojego punktu widzenia twórcy zawsze bawią się formą, wyrażając jednocześnie jakieś swoje odczucia, emocje i wizje. Autor zawsze ma jakieś intencje, styl, myśli do przekazania – w efekcie chodzi jednak czasami o frajdę i okazję do trochę innego przeżywania niż na co dzień.

Wiersze siłą rzeczy są bardziej wieloznaczne niż dosłowne, choć mogą być takie i takie. W tym tomiku, w przeciwieństwie do poprzedniego, który był, zdaje się, odrobinę bardziej naturalistyczny, dominują chyba emocje i – jak sugerują mi czytelnicy – przenośnia. Dlatego pozwolę sobie odnieść się do niektórych spostrzeżeń, aby naświetlić swój punkt widzenia. Chociaż nie ma obowiązku się tym sugerować. Mówiąc o czyjejś poezji, czy szeroko pojmowanej twórczości, dorzuca się swoje do pieca – odkrywa się swój świat wewnętrzny i swoje odniesienia.

Oprawa

Nie miało być nawiązania do drinków, świadomie chcieliśmy uniknąć takiego odniesienia, chociaż to zrozumiałe, że Pierwsza cytrynówka przywodzi na myśl taki obraz. Rzecz w tym, że to bardziej „pierwszy krok w chmurach” – pierwsza myśl, świeżość spojrzenia i pewnego rodzaju nostalgia. Poniekąd kontynuacja Cytrynówki (to tomik z 2022 roku), a jednak coś pierwotniejszego, jak debiut. W poprzedniej książce był wiersz o białej, rozłożystej i pięknej ćmie. To coś w tym rodzaju – hełm z irokezem, sok z rozchylonych nóg, gra (słów) i równoległy świat. Ale to po prostu okładka i – moim zdaniem – nie ma co tego nadinterpretować.

Syreny

W Syrenach, które sam też mógłbym nazwać wierszem wiodącym, nie było nawiązania do piosenki Rojka, chociaż wyszła w podobnym czasie, w którym osadzona jest akcja tego poematu, ale rok później. Jest za to Długość dźwięku samotności – „samotność brzmi jak głos rozlegających się syren”. Myslovitz miało też lubieżną piosenkę na temat Marylin Monroe. Ta „pieczęć” Andy’ego Warhola pojawia się w utworze o „smętymętach”, a chodzi w niej o dziewczynę przypominającą aktorkę z Trainspotting, fajniejszą niż te na obrazkach.

W wierszu o syrenach (i Syrenach) pojawia się np. nieprzyjazny gest, „sieg heil to the thief” – to nawiązanie do Radiohead. To raczej echo, ciekawostka, pewnego rodzaju kontekst, ale na pewno nie trop, którymi trzeba podążać, aby pojąć sens. Nie było też nawiązania do Elektrycznych Gitar. Oczywiście nie mam pretensji o taką interpretację. Poza paroma wyjątkami raczej unikam kontekstów kulturowych – chcę, aby wiersz sam w sobie był dla odbiorcy tropem, postmodernizm i gros punktów odniesienia to nie mój sposób wypowiedzi, przynajmniej nie w tym tomiku.

Syreny to kanibale wyciągające człowieka w morze lub miasto, wabiące go swoim śpiewem. Chociaż to po prostu obrazowy motyw o dwojakim znaczeniu, naturalnym i koszmarnym. Chociaż Syreny są (dla mnie) trochę takim opus magnum tego tomiku, niemniej, a może i bardziej istotne wymieniłbym Postacie fikcyjne czy Vincenta.

Oszczędzanie

Brylewskiego czy Kory „nie oszczędzam” tylko, jak już, upamiętniam – i nie wiem, czy tak bardzo rozprawiam się z ludźmi, stronię chyba od uderzania w konkretne osoby, a już na pewno nie imiennie. Może diagnozuję ze swojego punktu widzenia jakiś moment w historii, przedstawiam osobiste wspomnienia. Jeśli ktoś znajdzie w tym swoje odbicie, to znaczy, że uczestniczył w czymś, albo był czymś podobnym.

Podmiot liryczny i twórca

Recenzentka żongluje podmiotem lirycznym i Karolem Boskiem. W porządku. Podmiot liryczny zakłada kreację, choćby autentyczną – prawdziwe zmyślenie, ale też nieco inną emocjonalność niż prezentuje się na co dzień. Imię i nazwisko to zaś dla poetów nieraz sztucznie stworzony piedestał, wizerunek wykreowany na kanwie ich wierszy, potencjał, ale też pułapka. Dlatego że każdy odbiera to inaczej – świat przedstawiony, postać, człowieka, przenośnię. Na pewno nie chcę być głosem pokolenia. Dobrze wziąć pod uwagę, że dusze artystyczne, niespełnione osoby, ludzie zafascynowani sztuką to tylko garstka osób. Chwilami ze względu na ciągłe przemiany i presję odczuwalną wokół odnoszę się do tego wszystkiego. Ciągle jednak z własnego, nieraz chwilowego punktu widzenia. Jeśli ktoś ma zbliżone odczucia, choćby z powodu empatii czy podobnego sposobu myślenia, nie znaczy jeszcze, że noszę koszulkę z definicją i sugeruję, że wszyscy przeżywaliśmy podobnie i myślimy to samo. Ten tomik to melancholia, spojrzenie na chwilę obecną, poetyczna odklejka. „Smętymęty” brzmiałyby przy tym pejoratywnie – to przede wszystkim gra słów i autoironia przechodząca jednak w przeźrocza.

Wolność, równość i dowolność

Recenzentka nie powiedziała jednoznacznie, że moja książka jej się podoba, chyba jednak tak było, skoro wypowiedziała się o niej z nutą zaciekawienia. Jedną z kwestii podjętych w komentarzu była równość wierszy. Moim zdaniem wiersze nie mogą być równe. Mogą być autentyczne, dobre, pewnie i takie sobie, dosłowne, alegoryczne, lekkie i chropowate, zrozumiałe lub nie. Czyta się je dla przyjemności, z nudów, potrzeby serca. Poeci są obecnie gatunkiem niemalże objętym ochroną, a jeśli mówią, że piszą dla siebie, kłamią, bo każdy potrzebuje odbiorcy. Dlatego wszelkie wydawnictwa możliwie niezależne i próby tworzenia bastionów twórczych były, są i będą cenne. Wspomnę tylko jako ciekawostkę, że Wiersze szczenięce zawarte w tomiku są z 2005 roku.

Pozdrawiam Autorkę recenzji szczególnie, a także innych odbiorców.

Karol Bosek

 

The post Przeźrocza. Kilka komentarzy poety do recenzji appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersz [Szafa grająca] https://prolibris.net.pl/wiersz-szafa-grajaca/ Tue, 20 May 2025 09:44:55 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=15673 Karol Bosek

The post Wiersz [Szafa grająca] appeared first on Pro Libris.

]]>

Karol Bosek

 

Szafa grająca

Jego dziadek był zegarmistrzem
Przypominał szafę czterodrzwiową
Lub ogromny zegar z kukułką
Kiedy wracał przez wioskę
Kolejne okiennice
Trzaskały nagłą trwogą

Chciał kiedyś powiesić psa
Chyba był agresywny
Gryzł ludzi, szarpał drób
Wnuczek poprosił go, żeby jednak nie
Więc pies nie skończył na przęśle
Zadomowił się przy budzie

Podobno rozbił się bombowcem
W szczerym polu pod stolicą
Jak radziecki kosmonauta
Wyszedł z dymu, poszedł jak w dym
Poprosił o pomoc lokalną pannę
Tak został w kraju i przesiedlił się na północ

Wnuczek jak szafa grająca z muzyką eurodance
Posiadł zmysł do budownictwa
Mawiał, że ściany stawia się
Pod kątem grawitacji
Na wódkę mówił perpetuum
Patrząc w nieodkryty pryzmat

Choćby rynna była jak broń
On, trochę botanik
Sprawdzał, co dzisiaj kwitnie
Przeszczepiał to na inne drzewa
Wpuszczał winorośl na stary pień
W bukłakach pykały mu jabłka

Często potrzebny był transport
Jego wid zapewniał prowiant
Ale przynosił też straty
Bez butów, portfela, ognia
Z papierosem, na pustych schodach
Ogarnia się przejazd na giełdzie

Kiedyś, dziewczyna w białej sukni
Wpadła w błoto na obejściu
Wychodząc do niego przez okno
I tak pojechali się bawić
Gdy żyje się bliżej ziemi
Błoto jest dobrą ozdobą

Innym razem wysikał się na krzew
A krzew osikał jego
Jakąś niewidoczną gałązką
W takiej sytuacji trzeba wejść do morza
By nie wyglądać, jakby dało się plamy
Tylko poszło się wykąpać

Spadł z jakąś barierką na ziemię
Wspinając się na któreś piętro
Chyba między dwie donice jak na ogromny biust
Poduszkę powietrzną z betonu
Leżał przez kilka tygodni
Klejąc złamane żebra

Każdej wiosny miejscem był ogród
Te habazie to pomidory
Ale boli mnie szyja
Na niebie jest Wielki Wóz
Przesunął się względem dachu
Obroty ciał niebieskich jako rehabilitacja

Mówił, że chciał być lekarzem
I chęci mu nie zabrakło
Anatomię więc zna
Rozkroił tłustego węgorza
Przeprowadzimy wiwisekcję
W jego brzuchu był martwy karaś

Zobacz, tam jest słonecznik
Winorośl wzeszła na drzewo
A tu jest kompost, powąchaj
Pewnie jebie jak gówno
Zaciągnij się, dobry kompost
Był dobry, jebał jak gówno

Często potrafił wyczuć deszcz
Mówił, że pływał w morze
Ile razy miało zacząć padać
Budował jakiś schron
Nigdy się nie pomylił
Drzewa, płachty, zadaszenia

Siedzieliśmy w taką ulewę
Że chodniki spłynęły wodą
Oczywiście mogłem zostać
Ale najlepiej śpi się w domu
Choćby naznaczonym tragedią
Choćby czując się jak wrzód

Śnieg był niegdyś po szczyt strzechy
Wszystko świeciło jak Słońce
Gdy stopniał, wychodziły bobry
Myśliwy do niego strzelał
I trzcina była jak schron
Szczupaki brało się na widły

Niektóre historie są nieprawdopodobne
Jak można znaleźć na plaży urnę
Przewidzieć, że kuter zatonie
Nie popłynąć w sztorm
Później zakopać ją w ziemi
Uzyskać spokój ducha

Konkretny rower przy konkretnym drzewie
W nowym otoczeniu, innym kraju
Też był sposób przewidzieć
Jak wojnę, ale to pewnik
Mówił, że ludzie powinni żyć w zgodzie
Ale ich natura się nie zmienia

Kiedy byliśmy w lesie
Jak w jakimś Predatorze
Przy partyzanckiej kładce
Komary gryzły jak wściekłe
Ktoś chciał wyrywać drzewa
Z korzeniami, jako zakład

Ale to inny chłopak
Był jak skandynawski drwal
Mówił, że nie jest głupi
Umie rozebrać ciągnik i złożyć go z powrotem
Kłopot, że ciągnik już sprzedał
I nie może włożyć gumiaków

Tylko matka potrafi tak zeszklić cebulkę
Że pachnie w całym domu i od razu skwierczy
A kocur potrafi zrozumieć
Zapiecek czerwony od ognia
Że albo pokona kleszcze
Albo zeżrą go białe myszy

Nie było wielu scysji
Jakieś fikołki, salta
Czy butelki z benzyną
Wrzucane przez okno na stół
Tylko raz się pospieszyłem
Odpaliłem piec benzyną

Spaliły mi się rzęsy, oczerniłem sam siebie
Innym razem na rowerze
Wywróciłem się, wchodząc w zakręt
Przy średniowiecznym kościele
Nawierzchnia była mokra
Droga, na szczęście, pusta

Kiedyś wracałem rano
Budząc się w jakimś kącie
Nie wiedziałem, gdzie jestem
Narthex pachniał starym kościołem
Na mojej ulicy pękł węzeł
Sam chyba zacząłem tonąć

Spójrz, powiedział, trzymając
Pistolet przy mojej głowie
Wiedziałem, że kiedy spojrzę
Widzę, pociągnie za spust
Sam w sobie, był bezpieczny
To nie pistolet zabija

Zabija człowiek, zwierzę
W plemiennym tańcu cieni
W afekcie, z chęci, w impasie
Zdecydowanie trudniej
Niż mordercą być pacyfistą
I nie sztuką jest zabijać

Sztuką jest po prostu żyć

 

 

The post Wiersz [Szafa grająca] appeared first on Pro Libris.

]]>
Wiersze [smutne miasteczko, fotografia prezbiterium, urojenie, pogoda] https://prolibris.net.pl/wiersze-smutne-miasteczko-fotografia-prezbiterium-urojenie-pogoda/ Wed, 23 Oct 2024 10:04:01 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=14142 Karol Bosek

The post Wiersze [smutne miasteczko, fotografia prezbiterium, urojenie, pogoda] appeared first on Pro Libris.

]]>

Karol Bosek

 

smutne miasteczko

Kiedy zamknęli Smutne miasteczko,
Nie obracała się tu choćby opuszczona karuzela
Jak przy Czarnobylu, wśród opustoszałych ośrodków
I wszystkich dancingów z ludźmi-widmo.

Miasteczko polegało na dziwnej strzelnicy,
Psychodelicznych postaciach Disneya z oczami jak spodki
I motocyklu z obracaną plandeką
Imitującą Zagubioną autostradę.

Dziwna to pocztówka z panoramą miasta.
Ludzie nie widzą cię, ale zauważają.
Nie zauważają, a myślą, że widzą.
Dzień dobry mówią jak „żegnaj”.

 

 

fotografia prezbiterium

Mogę włączyć panu światło, ale to jest kościół
Tu zawsze będzie ciemno

 

 

urojenie

Nie wiem, czy to deszcz pachnie ziemią,
czy ziemia pachnie deszczem,
ale lubię deszcz.

Tylko deszcz jest wrażliwy.
Czasami zaczyna padać, gdy zbytnio się rozczulam.
Czasami przestanie, gdy za długo myślę.

 

 

pogoda

Fajna dziewczynka wchodzi se na kamień
i dobrze się przy tym bawi

Jakiś suchoklates opala się do skutku
i prawie schodzi na ławce

Doświadczony barman wymaga pomocy
i dzisiaj mu jej udzielam
W końcu to mój dostęp do wodopoju
i dosyć lojalny człowiek

Fizjoterapeutka błyszczy się od brokatu
i pokazuje mi nogę
Po skończonej pracy wtarła brokat w ciało
i przyszła na lemoniadę

Czyjaś cierpliwość nigdy się nie zaczęła
i przed chwilą się skończyła

Humor, zaduch, poświt, lekki wiatr
i pył jak na Dzikim Wschodzie

 

The post Wiersze [smutne miasteczko, fotografia prezbiterium, urojenie, pogoda] appeared first on Pro Libris.

]]>