Hłasko Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/hlasko/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Fri, 19 Jul 2024 07:17:29 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Hłasko Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/hlasko/ 32 32 Książki Wydawnictwa Pro Libris dostrzeżone podczas Lubuskich Wawrzynów 2023 https://prolibris.net.pl/ksiazki-wydawnictwa-pro-libris-dostrzezone-podczas-lubuskich-wawrzynow-2023/ Tue, 02 Jul 2024 09:08:33 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=13535 Książki Wydawnictwa Pro Libris dostrzeżone podczas Lubuskich Wawrzynów 2023 Lubuskie Wawrzyny 2023 przyniosły sporo emocji i wiele nieoczekiwanych werdyktów. Impreza doczekała się wielu podsumowań, jednak tym razem chcieliśmy zwrócić uwagę na trzy wyróżnione publikacje wydane w wydawnictwie zielonogórskiej książnicy (nie pomijając oczywiście głównych nagród). Laureatem Lubuskiego Wawrzynu Literackiego został Konrad Wojtyła za tomik Scherzofrenia (kategoria […]

The post Książki Wydawnictwa Pro Libris dostrzeżone podczas Lubuskich Wawrzynów 2023 appeared first on Pro Libris.

]]>

Książki Wydawnictwa Pro Libris dostrzeżone podczas Lubuskich Wawrzynów 2023

Lubuskie Wawrzyny 2023 przyniosły sporo emocji i wiele nieoczekiwanych werdyktów. Impreza doczekała się wielu podsumowań, jednak tym razem chcieliśmy zwrócić uwagę na trzy wyróżnione publikacje wydane w wydawnictwie zielonogórskiej książnicy (nie pomijając oczywiście głównych nagród). Laureatem Lubuskiego Wawrzynu Literackiego został Konrad Wojtyła za tomik Scherzofrenia (kategoria „poezja”) oraz Mariusz Wilk za książkę Procidana (kategoria „proza”). Ale wśród nominowanych do głównej nagrody znalazł się także Konrad Krakowiak z tomikiem Już czas wydanym w Wydawnictwie Pro Libris (to już trzecia książka, którą Konrad konsekwentnie wydaje u nas). Tomik jasny, mocno przeniknięty wiarą w głęboki sens ludzkiego życia, nawiązujący niektórymi rozwiązaniami do poezji Wisławy Szymborskiej.

Ponadto ważne wyróżnienie (Nagrodę Rektora Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim: Srebrne Sokole Pióro) otrzymała Patrycja Mierzejewska za swój debiut wchłanianie żelaza wydany w naszej oficynie jako pokłosie Konkursu Debiut Pro Libris. Jej publikacja została pozytywnie zrecenzowana m.in. przez Rafała Gawina i Czesława Sobkowiaka. A Karol Maliszewski napisał w blurbie na okładce: „Gorzkie i zwarzone komunikaty, wypełnione fantomowym bólem urazów i utrat, chwilami niecierpliwe i dosadne”. Warto odnotować, że za całokształt twórczości nagrodzeni zostali: Hanna Bilińska-Stecyszyn, Iwona Małgorzata Żytkowiak, Edward Derylak i Zygmunt Marek Piechocki.

Z kolei Lubuski Wawrzyn Naukowy otrzymała Gabriela Augustyniak-Żmuda za książkę Biografie językowe przesiedleńców ze wschodnich województw II Rzeczypospolitej mieszkających w regionie lubuskim. Nagroda Rektora UAM w Poznaniu za najlepszą książkę popularnonaukową 2023 Małe Srebrne Pióro przypadła Ryszardowi Łomskiemu, który w Wydawnictwie Pro Libris wydał Zielonogórski big-beat i film (zespoły gitarowe i Lubuski Klub Filmowy). Już wcześniejsze spotkanie autorskie pokazało, jak ważna i interesująca jest tematyka, którą podjął mieszkający obecnie w Finlandii Łomski. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że warto czasem zaryzykować w wyborze tematu publikacji.

W Lubuskim Wawrzynie Dziennikarskim główny laur powędrował do Elżbiety Wozowczyk-Leszko, a Mateusz Kasperczyk uhonorowany został jako wyróżniający się młody dziennikarz. Dyplom za całokształt twórczości odebrał Marek Staniszewski. Za walory edytorskie wyróżniono książki: Zygmunta Marka Piechockiego Listy po czasie oraz Igora Myszkiewicza O czarownicy i potworze: zielonogórskie procesy o czary/ About the Witch and the Monster: witchcraft trials in Zielona Góra (Wydawnictwo Forum Art). Natomiast w plebiscycie online Nagroda Czytelników najwięcej głosów otrzymał Ryszard Jasiński za książkę Król Błot. Tuplickie opowieści.

Wyróżnienie trzech „naszych” książek podczas Lubuskich Wawrzynów 2023 odbieramy z wielką satysfakcją jako sukces twórców oraz całego zespołu, który nad nimi pracował od strony redakcyjnej, technicznej i promocyjnej. Dziękujemy autorkom i autorom za zaufanie.

The post Książki Wydawnictwa Pro Libris dostrzeżone podczas Lubuskich Wawrzynów 2023 appeared first on Pro Libris.

]]>
Na tropach Hłaski https://prolibris.net.pl/na-tropach-hlaski/ Mon, 01 Jul 2024 12:09:18 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=13472 Paulina Potasińska

The post Na tropach Hłaski appeared first on Pro Libris.

]]>

Paulina Potasińska

Na tropach Hłaski

W 1935 roku Melchior Wańkowicz udał się wraz z najmłodszą córką w podróż po Prusach Wschodnich, by szukać śladów Smętka, czyli diabła znanego z kaszubskich i mazurskich legend. Ta podróż zaowocowała powieścią reportażową Na tropach Smętka (1936), do dziś uznawaną za jeden z najważniejszych utworów non-fiction powstałych w dwudziestoleciu międzywojennym. Nieco wcześniej, bo 14 stycznia 1934 roku, w Warszawie urodziła się inna legenda: prozaik i mitoman, „Hemingway z Koluszek” i „polski James Dean”, potomek szlacheckiej rodziny pieczętującej się herbem Leliwa[1] i samotny wilk z proletariackiego Marymontu, który – jak twierdziła Agnieszka Osiecka – „wymyślił sobie około stu różnych życiorysów i około tysiąca różnych scenariuszy, w których występował osobiście”[2]. Te życiorysy, scenariusze i odgrywane z przekonaniem role do dziś fascynują zarówno czytelniczki/czytelników Marka Hłaski, jak i badaczki/badaczy jego przyćmionej przez legendę biograficzną twórczości.

Czytelnik pamięta

Na swoją legendę Hłasko zaczął pracować już w dzieciństwie: najpierw jako kilkunastoletni chłopiec prowadzący pamiętniki[3], potem jako nastolatek, który o swoim robotniczym pochodzeniu opowiadał tak sugestywnie, że uwierzyli w nie literaci opiekujący się w Kole Młodych adeptami pióra. Nabrał nawet Igora Newerlego, który – podobnie jak obiecujący debiutant – mieszkał w sercu inteligenckiego Żoliborza, nieopodal pl. Wilsona. Hłasko zawdzięczał Newerlemu nie tylko stypendium, podczas którego powstało socrealistyczne opowiadanie Baza Sokołowska (opublikowane w „Sztandarze Młodych” w 1953 roku, a rok później przedrukowane w „Almanachu Literackim”), lecz także pierwszą maszynę do pisania. Marzył o niej syn pisarza – Jarosław Abramow-Newerly, ale podczas tworzenia tekstów do Studenckiego Teatru Satyryków musiał zadowolić się piórem i „kratkowanym papierem”, bo nie jemu ojciec zaproponował pożyczenie swojego starego Underwooda[4].

Kiedy w 1956 roku Hłaskę przyjmowano z pompą do Związku Literatów Polskich, jego pozycja była już ugruntowana. W dołączonym do ankiety członkowskiej życiorysie relacjonował: „Urodziłem się w 1934 roku w Warszawie. […] Do powstania uczyłem się w szkole powszechnej. Po powstaniu mieszkałem we Wrocławiu, gdzie skończyłem sz. Podst. Trzykrotnie usiłowałem skończyć IX kl. lecz za każdym razem bez powodzenia. Usunięto mnie wreszcie uważając za idiotę. Pracowałem potem jako pikolak, ładowacz, szofer, furman, monter itd. nie chce mi się wymieniać, bo i tak nikt nie uwierzy. Pisać zacząłem w 1951 roku”[5]. Swoją legendę budował konsekwentnie, uczestnicząc w życiu artystycznym stolicy, ale także konfabulując. W Pięknych dwudziestoletnich, czyli fabularyzowanym quasi-pamiętniku, wyznał: „Życie, które mi dano, jest tylko opowieścią; ale jak ja ją opowiem, to już moja sprawa”[6]. I opowiadał, mieszając prawdę z „prawdziwym zmyśleniem”.

Po tym, jak „wybrał wolność”[7] i poprosił o azyl polityczny w Berlinie, ton tej opowieści diametralnie się zmienił. Nic dziwnego, bo z uwielbianego przez rzesze Polek i Polaków prozaika stał się „loserem, czyli przegrywaczem”[8], któremu latami odmawiano powrotu do kraju, nawet po śmierci. Zmarł nagle 14 czerwca 1969 roku w niemieckim Wiesbaden na skutek połączenia dużej ilości środków nasennych z alkoholem. Nigdy nie dowiemy się, czy to było samobójstwo, czy nieszczęśliwy wypadek. Pochowano go w Niemczech i dopiero po 11 latach starań Marii Hłasko udało się sprowadzić do kraju prochy jedynaka i złożyć je na Starych Powązkach. Na warszawskim grobie „pięknego dwudziestoletniego” obok wieńców i zniczy można zwykle znaleźć papierosy i butelki po czymś mocniejszym, bo w młodości – jak podkreślał – „z entuzjazmem śledził pracę Polskiego Monopolu Spirytusowego”[9]. Czytelnik pamięta.

Hłasko upupiony

To, że Hłasko nadal ciekawi i inspiruje, nie ulega wątpliwości. Mam jednak wrażenie, że choć trwa, to raczej w legendzie niż w swoich utworach. Mimo licznych akcji społecznych, debat i petycji na liście lektur szkolnych nie ma ani opowiadań, ani wspomnień „pięknego dwudziestoletniego”. „Hłaskologia” kwitnie, o czym niedawno przekonywali organizatorzy i organizatorki konferencji „Marek Hłasko dzisiaj”[10]. Wznawia się jego dzieła, publikuje listy i niewydane wcześniej utwory (np. odnalezioną przez Radosława Młynarczyka młodzieńczą „powieść marymoncką” pt. Wilk). Powstają opracowania poświęcone twórczości Hłaski oraz jego biografie (pióra Andrzeja Czyżewskiego i Młynarczyka). Przeważnie te działania dostrzega jednak tylko wąskie grono osób i tak zainteresowanych fenomenem pisarza. Szerokie masy znają Hłaskę upupionego – przyszpilonego do T-shirtów, wymyślonego przez serialowych scenarzystów i strywializowanego przez raperów.

Ale po kolei. Ikony lat 50. lubiły stylizacje, rekwizyty, znaki szczególne. Kalina Jędrusik łączyła duży dekolt z maryjnym medalikiem, Zbyszek Cybulski chował się za ciemnymi okularami, a Hłaski prawie nie widywano bez papierosa zwisającego w kąciku ust. Młynarczyk określił jego wygląd jako „skrzyżowanie Humphreya Bogarta z przodownikiem pracy”[11]. Ta stylizacja podobała się dziewczynom ponad pół wieku temu, a i dziś na niektórych robi wrażenie. Można to zresztą sprawdzić, bo z okazji 80. rocznicy urodzin pisarza firma Bytom zaprojektowała kolekcję inspirowaną jego stylem: ponad 20 modeli ubrań i dodatków, w tym koszulki z cytatami i zdjęciami Hłaski[12]. Oczywiście na wszystkich pali – w charakterystyczny dla siebie sposób – papierosa. To jego differentia specifica, o czym przekonał się Andrzej Stasiuk, bo kiedy – jak relacjonuje Krzysztof Varga – „ukazała się książka […] Przez rzekę, na której okładce autor prezentował się z metafizyczną miną i szlugiem w ustach, to Stasiuka oskarżono, że na Hłaskę pozuje”[13].

O pozach Hłaski i na Hłaskę zrobiło się znowu głośno w 2020 roku po emisji serialu biograficznego Osiecka w reżyserii Michała Rosy i Roberta Glińskiego[14]. Nie mogło w nim zabraknąć wątku panny Czaczkes i Fernanda, zwłaszcza że ich historia prawie zakończyła się ślubem. Osiecka nazwała swojego niedoszłego męża „proletariackim księciem z bajki, którego zazdrościły [jej – P.P.] koleżanki”[15]. Tak scenarzyści wymyślili tę postać. Grany przez Jędrzeja Hycnara Hłasko to wydmuszka – pusta w środku, a z zewnątrz oklejona frazesami, grymasami i pozami, ubrana w ciuchy rodem z bazaru Różyckiego, emocjonalnie niedostępna, awanturująca się, niemal mieszkająca w SPATiF-ie i Kameralnej, ciągle pijana. To nie Hłasko. To gęba.

Owszem, autor Sonaty marymonckiej jest jednym „z najbardziej »kultowych« pisarzy warszawiaków współtworzących knajpiano-towarzyską atmosferę stolicy”[16] – jak we wstępie do monografii Sto metrów asfaltu. Warszawa Marka Hłaski tłumaczyli Agnieszka Karpowicz i Piotr Kubkowski, ale to tylko jedno z jego wcieleń. Do tego wcielenia sprowadzili go także reprezentanci stołecznej sceny hip-hopowej Pezet i Sokół (na marginesie dodam – prawnuk Stanisława Wyspiańskiego). „Piękny dwudziestoletni” to według nich outsider, birbant i flâneur, choć swoje przekonania ubierają w inne słowa. „Kiedy znowu wychodzimy na miasto/ To wchodzimy tam, gdzie wchodzisz na hasło/ I nieważne, kto by wygrał ten mecz/ Bo chodzimy po ulicach, tak jak Tyrmand i Hłasko” – powtarzają w refrenie utworu Tyrmand i Hłasko.

A może w roku, którego literackim patronem jest „piękny dwudziestoletni”, warto zajrzeć do jego książek i sprawdzić, co ma do zaoferowania Hłasko nieupupiony?

[1]  Zob. A. Czyżewski, Piękny dwudziestoletni, Warszawa 2012, s. 11.
[2]  A. Osiecka, Listy Agnieszki do Hani, [w:] H. Bakuła, Ostatni bal. Listy do Agnieszki Osieckiej, Warszawa 2001, s. 232.
[3]  Pamiętniki 11- i 12-letniego Hłaski antycypują elementy ważne w jego późniejszej autokreacji. Zob. Z. Kwiecińska, Opowiem Wam o Marku, Wrocław 1991, s. 108-151.
[4]  J. Abramow-Newerly, Lwy STS-u, Warszawa 2005, s. 136-137.
[5]  A. Czyżewski, dz. cyt., s. 190.
[6]  M. Hłasko, Piękni dwudziestoletni, Warszawa 2014, s. 10.
[7]  Tamże, s. 79.
[8]  Tamże, s. 89.
[9]  Tamże, s. 32.
[10] Tym określeniem posłużyli się organizatorki/organizatorzy konferencji „Marek Hłasko dzisiaj”, która odbyła się w Żydowskim Instytucie Historycznym w stycznie 2024 roku; https://www.jhi.pl/wydarzenia/konferencja–marek-hlasko-dzisiaj,2172 [dostęp: 8.05.2024].
[11] R. Młynarczyk, Hłasko. Proletariacki książę, Wołowiec 2020, s. 113.
[12] https://bytom.com.pl/bytom-ikony [dostęp: 8.05.2024].
[13] K. Varga, Hłasko socrealistyczny, czyli legenda zagrożona, „Gazeta Wyborcza – Duży Format” 2015, nr 229, s. 3. Chodzi o artykuł Mariusza Cieślika. Zob. tenże, Czy Stasiuk zastygnie w pozie Hłaski? Alkohol i ból egzystencji, „Polityka” 1997, nr 8, s. 52.
[14] https://vod.tvp.pl/seriale,18/osiecka-odcinki,312726 [dostęp: 8.05.2024].
[15] A. Osiecka, Lubię farbować wróble (z rozmów stworzyła Violetta Ozminkowski), Warszawa 2016, s. 44.
[16] A. Karpowicz, P. Kubkowski, Topo-Grafie III. Literatura i ruch, [w:] Sto metrów asfaltu. Warszawa Marka Hłaski, red. A. Karpowicz i in., Warszawa 2016, s. 10.

The post Na tropach Hłaski appeared first on Pro Libris.

]]>
Hłasko był dla mojego pokolenia legendą. Z Andrzejem Buckiem, dyrektorem Festiwalu Filmu, Teatru i Książki, rozmawia Piotr Prusinowski https://prolibris.net.pl/hlasko-byl-dla-mojego-pokolenia-legenda-z-andrzejem-buckiem-dyrektorem-festiwalu-filmu-teatru-i-ksiazki-rozmawia-piotr-prusinowski/ Mon, 01 Jul 2024 09:26:40 +0000 https://prolibris.net.pl/?p=13345 Piotr Prusinowski

The post Hłasko był dla mojego pokolenia legendą. Z Andrzejem Buckiem, dyrektorem Festiwalu Filmu, Teatru i Książki, rozmawia Piotr Prusinowski appeared first on Pro Libris.

]]>

Hłasko był dla mojego pokolenia legendą

Z Andrzejem Buckiem, dyrektorem Festiwalu Filmu, Teatru i Książki,
rozmawia Piotr Prusinowski

Piotr Prusinowski: Zwieńczeniem tegorocznego Kozzi Film Festiwalu będzie maraton filmów inspirowanych twórczością Marka Hłaski. Czy mógłby Pan zdradzić, jakie tytuły zostaną zaprezentowane w ramach przygotowywanego projektu „Hłaskover”?

Andrzej Buck: Rzeczywiście, twórczość Marka Hłaski będzie towarzyszyć nam podczas Festiwalu Filmu, Teatru i Książki. Sejm RP wybrał patronów roku 2024, honorując m.in. tego właśnie autora. Powszechnie wiadomo, że pisał dialogi, a jego proza stała się inspiracją scenariuszy kultowych polskich filmów fabularnych. Nawiasem mówiąc, Hłasko często nie był zadowolony z pracy reżyserów tych ekranizacji… Na 14 czerwca planowana jest debata z udziałem dwojga ekspertów: Paulina Potasińska ma w swoim dorobku pracę Kult, mit i kompleks. Figury autokreacji w twórczości Leopolda Tyrmanda, Marka Hłaski i Tadeusza Konwickiego, natomiast drugi z zaproszonych gości – prozaik i literaturoznawca Konrad Ludwicki – dał się poznać m.in. jako autor monografii Kino Marka Hłaski. Jak Pan wspomniał, zaplanowałem, aby w programie Festiwalu znalazł się maraton filmów opartych na prozie Marka Hłaski lub nakręconych z jego udziałem w funkcji scenarzysty bądź autora dialogów. W ramach tego wydarzenia odbędą się projekcje następujących obrazów: Baza ludzi umarłych (reż. Czesław Petelski), Pętla (reż. Wojciech J. Has), Ósmy dzień tygodnia (reż. Aleksander Ford), Koniec nocy (reż. Julian Dziedzina, Paweł Komorowski, Walentyna Uszycka), Zbieg (reż. Stanisław Jędryka), Sonata marymoncka (reż. Jerzy Ridan), Skarb kapitana Martensa (reż. Jerzy Passendorfer). Jako eksperta i moderatora tego cyklu festiwalowego zaprosiliśmy ks. prof. Andrzeja Dragułę.

    

Planowane jest również czytanie Pętli. Czy będzie to adaptacja, którą przygotował Pan 20 lat temu z myślą o spektaklu w reżyserii Zdzisława Wardejna? Czy wydarzenie to będzie przywoływać pamięć o tamtym przedstawieniu, będącym pierwszą i jak dotąd jedyną „przygodą” Lubuskiego Teatru z twórczością Hłaski? Czy w trakcie pracy nad adaptacją odwoływał się Pan wyłącznie do literackiego pierwowzoru? Czy też – w jakimś stopniu – do innych interpretacji tego opowiadania, chociażby do słynnej ekranizacji w reżyserii Wojciecha J. Hasa?

Hłasko był dla mojego pokolenia legendą. Na zajęciach ze studentami Uniwersytetu Wrocławskiego czytałem we fragmentach jego Cmentarze – z wydania podziemnego na tzw. małej poligrafii. Ekscytował mnie też Pierwszy krok w chmurach. Nie mniej silną inspiracją była dla mnie ekranowa wersja Pętli w reżyserii Hasa, urzekła mnie zwłaszcza scena w Barze pod Orłem w kreacji Gustawa Holoubka i Tadeusza Fijewskiego. Co prawda, zaprzątał mnie wówczas niezwykle ważny projekt pn. Scena Młodych Reżyserów i Nowej Dramaturgii, w ramach którego wystawialiśmy w Lubuskim Teatrze m.in. Powrót, Koronację, Opowieści o zwyczajnym szaleństwie, Czaszkę z Connemara, Halo nazi! Jednak Hłasko też był istotny, choć trudno dostępny lekturowo. Punktem wyjścia do rozważań nad fenomenem twórczości Marka Hłaski jest pytanie o znaczenie prozy tego autora, odczytywanej na rozmaite sposoby. Pytamy np. o literackich „sąsiadów” pisarza – polskich i zagranicznych, towarzyskich i politycznych, w kraju i na emigracji. Zastanawiamy się nad naukową i publicystyczną hłaskologią, a zwracając uwagę na historię edycji prozy Hłaski, nie zapominamy, że prowadził on bogatą korespondencję, a ta kierowana do niego pozostaje wciąż rozproszona. Osobne miejsce zajmuje relacja Hłaski z filmem albo też filmu z Hłaską. Mówimy o legendzie czy może pseudolegendzie Hłaski, jednocześnie unikając zamykania go w niej na klucz. Zastanawiamy się nad relacją pisarza z Warszawą i miejscem, które zajmowała w jego twórczości.

Trochę odbiegłem od zadanego pytania, przepraszam… Tak, planowany jest tzw. czytany teatr: Hłasko performatywny, otwarta próba czytana nawiązująca do spektaklu Pętla z roku 2003 w mojej adaptacji, w reżyserii Zdzisława Wardejna. Mam nadzieję, że uda się skompletować ekipę aktorską jak przed laty – z aktorskim udziałem Marty Artymiak, Kingi Kaszewskiej, Artura Belinga i Wojtka Czarnoty.

„Pętla” w Lubuskim Teatrze, 2003. Od lewej Wojciech Czarnota, Artur Beling

Ponadto czytaniu będzie towarzyszyć promocja specjalnego wydania kwartalnika „Pro Libris. Lubuskiego Pisma Literacko-Kulturalnego”, które już od 23 lat jest nieprzerwanie obecne na rynku wydawniczym, posiada utrwaloną markę najważniejszego w województwie periodyku o tym profilu, ma swoją stronę internetową (prolibris.net.pl), dociera w najdalsze zakątki województwa i do ważniejszych ośrodków kulturalnych w kraju. Realizując koncepcję Fundacji Lotto w aspekcie programu Patroni Roku, nagłaśniamy i propagujemy wybrane przez Sejm i Senat sylwetki twórców ze świata literatury, w tym Marka Hłaski. Ponadto w numerze odnajdą Państwo wartościowe teksty uczonych, prowadzących badania nad spuścizną Hłaski (m.in. autorstwa profesora Mariana Kisiela).

Skąd przyszedł pomysł, żeby akurat w tamtym czasie, na przełomie 2003 i 2004 roku, zaadaptować opowiadanie Hłaski na potrzeby zielonogórskiej sceny? Czy chodziło przede wszystkim o uczczenie 70. rocznicy urodzin pisarza?

Nigdy nie myślę i nie kierowałem się kategoriami rocznic. Chociaż niektórzy krytycy taką motywację niekiedy sugerowali (np. red. Artur Łukasiewicz w „Gazecie Wyborczej”). Hłasko skupiał moją uwagę jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy badałem prasę literacką młodych. Jej elementem było tzw. drugie „Po Prostu”, w którym Hłasko pracował w okresie 1955-1957. Piszę o tym w mojej książce pt. Czasopisma literackie młodych po roku 1945.

Dlaczego spośród wszystkich utworów Hłaski zdecydował się Pan właśnie na Pętlę?

Nim odpowiem na to pytanie, przytoczę ważną w kontekście Pętli postać Zdzisława Wardejna, z którym przyjaźnię się od lat. Najpierw zafascynowała mnie jego legenda, przedziwny epizod z życia przyszłego aktora (jego domniemana śmierć podczas tzw. Wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956), o czym wielokrotnie opowiadał. Na kanwie tej historii powstał film dokumentalny Michała Dudziewicza pt. Paradoks o konduktorze, w którym – notabene – Wardejn wcielił się w narratora. Podczas przygotowań do kolejnego jubileuszu Lubuskiego Teatru pojawiła się w rozmowach legenda Marka Okopińskiego (dyrektora LT w latach 1960-1963) i trzy nazwiska – Machalicy, Wardejna, Winiarskiej – osób, które z tym wybitnym reżyserem pracowały. Wardejn, po skończeniu studiów aktorskich w Warszawie, zrezygnował z pracy na tamtejszych scenach i przyjechał do Zielonej Góry. Okopiński dawał mu wolność wyboru roli, możliwość podejmowania dużych wyzwań aktorskich oraz swobodę konkretyzacji postaci. Po latach, w 1996 roku, wymienieni aktorzy zagościli na deskach LT podczas Winobraniowych Spotkań Teatralnych. Zdzisław Wardejn zagrał w Nocnym życiu, Henryk Machalica – w Tylko umrzeć, a Halina Winiarska – w Ośmiu kobietach. Potem zaprosiłem Wardejna do roli w Szalonych nożyczkach – farsie interaktywnej Paula Pörtnera w reżyserii Grzegorza Matysika. W następnej kolejności, pod wpływem fascynacji twórczością francuskiej dramatopisarki Yasminy Rezy, zaprosiłem Wardejna do wyreżyserowania w LT Przypadkowego człowieka. Natomiast Pętla

 

Pętla w Lubuskim Teatrze
"Pętla" w Lubuskim Teatrze, 2003. Od lewej Kinga Kaszewska, Wojciech Czarnota

Jak wspomniałem wcześniej – Marek Hłasko był dla naszego pokolenia idolem, symbolem nonkonformizmu. Szedł za tym jego mit – najpierw, w 1956 roku, Nagroda Literacka Wydawców i trzy wydania Pierwszego kroku w chmurach, potem ważny artykuł w „Trybunie Ludu” (Primadonna jednego tygodnia) zapoczątkowujący tzw. batalię o Marka Hłaskę, następnie stypendium i wyjazdy zagraniczne (m.in. Francja, Niemcy, Izrael, USA). Były też konotacje z polskim Jamesem Deanem, legenda „pisarza przeklętego”, a wszystko na tle skandalizujących historii z życia Hłaski, jego związków z kobietami (m.in. Agnieszką Osiecką i Sonją Ziemann), artystycznych przyjaźni (m.in. z Krzysztofem Komedą), spotkań w Kazimierzu nad Wisłą, wojaży do Ameryki… Tak, Hłasko to kultowa postać… W Lubuskim Teatrze wystawiliśmy jego wspomnianą wcześniej Pętlę, opowieść o tragicznych losach człowieka uzależnionego od alkoholu.

 

 

W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć fragment rozmowy redaktor Danuty Piekarskiej z reżyserem Pętli, Zdzisławem Wardejnem, o inspiracjach, które towarzyszyły powstawaniu spektaklu:

– Co pana skłoniło do sięgnięcia po Pętlę Marka Hłaski?

– Dwa powody. Jeden związany z autorem: twórczość Marka Hłaski zawsze bardzo mnie inte­resowała. Dawno temu w Teatrze Ochota w Warszawie zrobiłem Wieczór autorski Marka Hłaski, spektakl nagrodzony zresztą na festiwalu w Szczecinie. Po latach postanowiłem znów wrócić do jego prozy.

– A drugi powód?

– Wciąż ważny temat alkoholizmu.

– Proponuje pan spektakl o alkoholizmie? Zapachniało dydaktyką…

– Zapraszam na spektakl o miłości, o nienawiści, o różnych uczuciach, jakie towarzyszą nam w trudnej życiowej sytuacji, którą rodzi alkoholizm bliskiej osoby.

– Gdyby miał pan jednym zdaniem określić, o czym jest przedstawienie, jakie dziś zobaczymy?

– O poszukiwaniu miłości. Na przekór wszystkim i wszystkiemu. O wierze w człowieka – na przekór wszystkiemu.

– W programie napisano też o straszliwej mocy słowa, które zależnie od tego, jak zostanie użyte, może człowieka uskrzydlić, ale może też pozbawić wiary i siły.

– Nie umiem tak pięknie pisać… Ale o tym również mówi przedstawienie Pętla[1].

Zawodowa znajomość z Wardejnem i Małgosią Pritulak przerodziła się w zażyłość i zaowocowała dalszymi działaniami. Zaprosiłem tę artystyczną parę do współpracy w ramach 2. Festiwalu Filmu i Teatru. I tak 21 czerwca 2013 roku w klimatycznej scenerii Przystanku Teatralnego – Stacja Agathy Christie wystawiliśmy premierę teatralną Festiwalu Witolda Gombrowicza Iwonę, czyli „te okropne godziny” (reż. Zdzisław Wardejn i Andrzej Buck, z udziałem Wardejna, Andrzeja Nowaka i Marty Bieławy).

Od lewej: Zdzisław Wardejn, Andrzej Buck

Przygotowując sceniczną adaptację Pętli, nie próbował Pan tej historii uwspółcześniać. Czy z perspektywy czasu, jaki upłynął od pierwszego wydania utworu, ważne stało się również to, aby przybliżyć współczesnemu widzowi realia i koloryt minionej epoki, jaką były lata 50.?

Sądzę, że to drugie, choć trudno mówić tu o kolorycie wobec szarości tego okresu. Dla mojego pokolenia tamten czas to emocjonalna zagadka. Podsycali ją moi ówcześni mentorzy – prof. Kazimierz Wyka czy Andrzej K. Waśkiewicz, którzy wpoili we mnie pokoleniowość w spojrzeniu na literaturę. Przeczytałem wówczas Ucieczkę z kamiennego świata prof. Tadeusza Drewnowskiego i pojawiła się fascynacja Tadeuszem Borowskim. Z kolei Lesław Bartelski nakierował mnie na Gajcego, Trzebińskiego i Bojarskiego. Wszyscy wymienieni ginęli jako redaktorzy naczelni „Sztuki i Narodu”. Kazimierz Wyka natomiast spowodował, że biografia Krzysztofa Baczyńskiego stała mi się bliska, także jego postawa buntu i niezgody. I chociaż Stanisław Grochowiak twierdził, że „bunt się ustatecznia”, to nie dotyczy to Hłaski. On zajął postawę z wiersza Kopniaki Andrzeja Bursy, autora Ogrodu Luizy. Bogdan Rudnicki natomiast opisał legendę Hłaski. To była pierwsza książka, która usystematyzowała moją wiedzę i apetyt na legendę. I czekanie na pełne wydanie tekstów.

Niedługo później przygotował Pan adaptację książki Barbary Samson Piekło siedemnastolatki. Byłam dziewczyną narkomana. Spektakl w reżyserii Beaty i Artura Belingów, zatytułowany po prostu Byłam dziewczyną…, to kolejna po Pętli premiera Lubuskiego Teatru. Czy bliskie sąsiedztwo w czasie obu tych spektakli wpisywało się w pewien szerszy artystyczny projekt, zmierzający do uświadomienia widzom – zwłaszcza młodym – problemów związanych z niebezpiecznymi nałogami?

Nie lubię w teatrze publicystyki, zatem trudno mówić o bezpośrednim przełożeniu. Bardziej doszukiwałbym się tu inspiracji sprowokowanej przez współpracę z reżyserem Krzysztofem Rościszewskim – reżyserem, który na początku mojej dyrekcji zrealizował w Lubuskim Teatrze Narkomanów na podstawie książki Byłam dziewczyną narkomana Barbary Rosiek. Ja sięgnąłem do Barbary Samson…

Zdzisław Wardejn swoją karierę zaczynał w latach 60. ubiegłego wieku na deskach zielonogórskiej sceny. Po niemal czterech dekadach powrócił gościnnie do współpracy z Lubuskim Teatrem, gdzie – oprócz występu w komedii Szalone nożyczki – dał się poznać jako reżyser trzech spektakli (m.in. Pętli). To wszystko w okresie Pańskiej dyrekcji. Jak zaczęła się ta twórcza współpraca, kontynuowana zresztą niejednokrotnie również w Bibliotece Norwida?

Warto jeszcze pamiętać – jak już wspomniałem – o Przypadkowym człowieku Yasminy Rezy z Andrzejem Nowakiem i Tatianą Kołodziejską. Z Wardejnem robiliśmy wspólnie Zielonogórski Salon Poezji, Czytelnię Dramatu, Drama Festiwal. Nie ukrywam, że artyści dekad poprzednich, minionych, interesowali mnie zawsze (np. Malanowicz, Zbrojewicz, Gryń, Kierc, Grochowiak…). Towarzyszyła mi w tym zainteresowaniu ówczesna krytyka, w tym wybitni dziennikarze: Jasiu J. Dębek, Danuta Piekarska, Snobka i Zdzisław Haczek. Wykorzystywali oni obecność tych aktorów, pisząc o nich i o tradycji zielonogórskiego Teatru. Ja sam prawie namówiłem Henryka Machalicę na pracę przy Learze. Nie zdążył, ale chciał.

 

Programowo robiliśmy tzw. Tryptyk szekspirowski (Poskromienie złośnicy Grzegorza Matysika, Makbeta Wiesława Hejno i Leara Tomka Mana). Wardejn często opowiadał mi o tych pierwszych latach funkcjonowania teatru. Ja poznawałem LT dopiero za krótkiej dyrekcji Ryszarda Żuromskiego w latach 1974-76, więc siłą rzeczy ten wybitny aktor, jakim jest Wardejn, budował we mnie legendę zielonogórskiego teatru. Zaszczepił we mnie także fascynację Helmutem Kajzarem, z którym pracował w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu i Warszawie. Tej postaci nie sposób pominąć. To twórca teatru meta-codzienności, który związaną ze zwykłym, codziennym życiem powtarzalność i prostotę obejmował czułym, uważnym spojrzeniem. Już wkrótce minie 40 lat od jego śmierci.

Wardejn opowiadał wielokrotnie, jak trafił na zielonogórską scenę. To cenne. Warto by tę wiedzę zatrzymać. Tak jak to uczynił nestor Lubuskiego Teatru, Zdzisław Grudzień, w dwóch tomach wspomnień zatytułowanych W kulisach i na scenie.

Dziękuję za rozmowę

Kazimierz Dolny, Piekarnia Sarzyński, 2003. Po próbie „Pętli”. Od lewej: Andrzej Buck, Artur Beling, Cezary Sarzyński, Zdzisław Wardejn, Kinga Kaszewska, Wojciech Czarnota

[1] D. Piekarska, O poszukiwaniu miłości, „Gazeta Lubuska” 2003, nr 102, s10.

 

The post Hłasko był dla mojego pokolenia legendą. Z Andrzejem Buckiem, dyrektorem Festiwalu Filmu, Teatru i Książki, rozmawia Piotr Prusinowski appeared first on Pro Libris.

]]>
Hłasko, proletariacki książę. Wydarzenie 11. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów https://prolibris.net.pl/hlasko-proletariacki-ksiaze/ Mon, 26 Sep 2022 16:44:05 +0000 http://prolibris.net.pl/?p=1296 Daria Żytyńska

The post Hłasko, proletariacki książę. Wydarzenie 11. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów appeared first on Pro Libris.

]]>

Daria Żytyńska

Hłasko, proletariacki książę. Wydarzenie 11. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów

12 listopada 2021 roku miało miejsce spotkanie z Radosławem Młynarczykiem, autorem najnowszej biografii Hłasko, proletariacki książę. Promocja książki była powiązana ze spotkaniem autorskim z okazji 11. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów.

Godzinna rozmowa rozpoczęła się od przybliżenia sylwetki pisarza oraz odkrytej przez niego, nieznanej dotąd powieści Wilk Marka Hłaski. Prowadzący spotkanie zwrócił szczególną uwagę na aspekt edytorski Wilka, bowiem podstawą książki była praca magisterska Młynarczyka, do której napisania i opublikowania zachęcili go jego wykładowcy. Autor w wyczerpujący sposób opowiadał o aspektach pracy biografisty i życiu Hłaski. Postać jest na tyle barwna, że twórczość Hłaski jest w stanie porwać, czy nawet uwieść młode pokolenia. 

Rozmowa była urozmaicona nie tylko anegdotami z życia Hłaski, ale również spostrzeżeniami na temat renesansu biografizmu i popularności samego autora, ta ostatnia bowiem ma charakter sinusoidalny, raz przeżywa swój szczyt, by za dziesięć lat zaniknąć i odrodzić się w kolejnej dekadzie. 

Młynarczyk bez ogródek przyznał się również do pewnego rodzaju „bezczelności”, czyli personalnych wycieczek i bezpardonowej oceny działań obiektu swojej biografii. Jak dowodził, trudno pozostać obojętnym wobec tak ekscentrycznej postaci, szczególnie opisując jego stosunek do kobiet. Ta biografia jest również wyjątkowa pod tym względem, że nie uwłaszcza, ani nie wybiela postaci opisywanej. Młynarczyk przedstawiał „proletariackiego księcia” jako twórcę przede wszystkim napędzanego mrokiem, mierzącego się w swoim pisarstwie z kilkunastoma problemami psychicznymi, do tego cenzurą i własną legendą.

The post Hłasko, proletariacki książę. Wydarzenie 11. Festiwalu Literackiego im. Anny Tokarskiej Proza Poetów appeared first on Pro Libris.

]]>