Henryk Szyklin Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/henryk-szyklin/ Lubuskie Czasopismo Literackie Pro Libris Wed, 01 Mar 2023 19:15:37 +0000 pl-PL hourly 1 https://prolibris.net.pl/wp-content/uploads/2022/09/cropped-ProLibris2-32x32.png Henryk Szyklin Archives - Pro Libris https://prolibris.net.pl/tag/henryk-szyklin/ 32 32 O Szylkinie https://prolibris.net.pl/o-szylkinie/ Mon, 26 Sep 2022 18:59:54 +0000 http://prolibris.net.pl/?p=1428 Czesław Sobkowiak

The post O Szylkinie appeared first on Pro Libris.

]]>

Czesław Sobkowiak

O Szylkinie

Odeszli już wszyscy z pokolenia przedwojennego, którzy w naszym regionie tworzyli fundamenty życia kulturalnego, w tym literackiego. Pionierzy. Ich wysiłek ważny jest dla tej ziemi, bowiem znaków, czyli liter polskiego ducha, nikt tu już nie zdoła wymazać. Nie ma więc Papuszy, Ireny Dowgielewicz, Anny Tokarskiej, Zdzisława Morawskiego (z pięknymi wierszami o Gorzowie), Włodzimierza Korsaka, Tadeusza Jasińskiego i wielu innych. A niedawno, 16 stycznia, umarł z tego grona także Henryk Szylkin, który dożył swoich 94 lat. Mieszkał przy ulicy Zamenhoffa. Jak wszyscy wyżej wymienieni, był przybyszem – on, autor Zapisu ognia, z Wileńszczyzny, o której patriotyczną pamięć zachowywał i kultywował gorliwie w swoich wielu wierszach i zbiorach. Henryk ukończył studia polonistyczne we Wrocławiu, tamże debiutował wierszem we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim” (1954). Z Nowej Soli przeniósł się w 1955 roku do 

Henryk Szylkin siedzi pochylony nad zeszytem. Notuje coś na kolanie.

Zielonej Góry. Poza tym, że zawodowo pracował jako nauczyciel języka polskiego, regularnie pisał i wydawał swoje poezje. Debiutancki arkusz Kolory wzruszeń ukazał się w 1958 roku. W sumie opublikował kilkadziesiąt zbiorów wierszy. Myślę, że na drodze poetyckiej Henryka Szylkina, zwłaszcza w pierwszym okresie, znacząco zaważył Janusz Koniusz. U niego bowiem zasięgał systematycznie rad literackich, konsultował swoje nowo napisane wiersze pod względem warsztatowym. Bywał często w jego domu. Na pewno dużo z tych rad skorzystał. Zresztą przez wiele lat ze sobą ściśle w obrębie ZLP współpracowali. Henryk był bardzo pomocny, gdyż cechowała go ogromna, powiedziałbym, aktywność i chyba pasja organizatorska. Lubił działać. Docierać tam, gdzie jest możliwe osiągnięcie jakichś celów wydawniczych, zresztą nie tylko dla siebie samego, ale i dla innych. Myślę o poetach wileńskich, których zbiorki poprzez Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej zostały wydane i potem tam zawożone. To były cenne kontakty z polskim środowiskiem literackim Wilna – jak sam powiedział w wywiadzie. Był tą osobą, która w 1985 roku przygotowała do druku antologię, czyli zbiór wierszy młodych polskich poetów pt. Sponad Wilii cichych fal. Publikacja okazała się pierwszą od czterdziestu lat polską książką wydaną na Litwie. Pamiętam ten czas, gdy zajmowało Szylkina to właśnie wysoce społeczne zadanie. Na miejscu skutecznie starał się załatwiać różne literackie sprawy w bibliotekach, szkołach i w instytucjach. Dzięki niemu miałem różne spotkania autorskie. Był poniekąd twarzą naszego, małego wtedy, środowiska literackiego. A to miało w kontaktach urzędowych duże znaczenie. Władza z nim rozmawiała, mając pewność, że jest on osobą racjonalną i konstruktywną. W ten sposób Henryk zdobywał także sporą lokalną popularność, która zarazem motywowała go do zawierania szerszych różnych znajomości, pozaregionalnych. Raz po raz mi mówił, kogo to poznał, gdzie, co i jak załatwił. Czasami sekretnie ostrzegał przed kimś, co wynikało z dozy zaufania i przyjaźni, ale też mówiło dużo o nim samym, o jego systemie wartości, światopoglądzie bez wątpienia chrześcijańskim i patriotycznym. Opowiadał mi o swoich traumatycznych doświadczeniach wojennych. Wiem od niego, że będąc w Warszawie, odwiedzał poetę księdza Jana Twardowskiego. Kiedy czytamy wiersze w tomiku Galeria niepokoju (1983), ilustrowane jakże trafnie wybitnym ekspresyjnie i moralnie malarstwem Józefa Burlewicza, to szczególnie czujemy autorską ocenę dziejącego się zła stanu wojennego. To był pierwszy zbiorek z serii poetycko-plastycznej, prowadzonej przez Jana Muszyńskiego w Muzeum. Henryk mocno przeżył zabójstwo księdza Popiełuszki (październik 1984), a wcześniej Grzegorza Przemyka (maj 1983). Ale pełnię owego sprzeciwu, a szerzej mówiąc, buntu moralnego i politycznego, zawarł w bynajmniej nie sentymentalnych strofach Psalmów ostatecznych, w których narysował kształt tamtej współczesności w barwach ciemnych, groźnych, apokaliptycznych. Ukazały się aż trzy wydania tego tytułu (1989, 1900, 1991). Dla jego poezji największe znaczenie miały autentyczne emocje. Najczęściej proste, ludzkie, podmiotowe i oczywiste dla niego jako twórcy. Niekoniecznie starannie cyzelowane. Od tych bezpośrednich lirycznych wzruszeń i emocji zresztą zaczynał. Następny etap łączy się z pesymizmem cywilizacyjnym. Po nim już do końca pracy literackiej swoje pióro oddał wspomnieniom i apologetyce rodzinnej Itaki, krainy dzieciństwa, zaścianka Santoki, otoczenia przyrody, płynącej tuż obok domu rzeki Łokai, gdzie się urodził. Której wodę na pożegnanie, na koniec pobytu całowały jego dzieci. To miejsce oraz zachowany dom, zbudowany jeszcze przez ojca (bardzo ciekawego człowieka), corocznie w wakacje z rodziną odwiedzał. Próbował po latach odczytać ślady ledwo już widocznej tam polskości. Radykalnie na koniec zmienił swoją formę literacką. Zanikły też więzi z Januszem Koniuszem. W ogóle nie pojawiał się publicznie przez wiele lat. Wybrał dla swoich refleksji styl klasycznego porządkowania miar wersyfikacji. Henryk Szylkin, jak go pamiętam, to człowiek silny, wysokiej postury, bezpośredni w rozmowie, rzeczowy, nacechowany otwartością i dozą życzliwości. Nie zachowywał dla siebie wyłącznie informacji o możliwościach funkcjonowania twórczego. W ogóle był chętny dzielić się wiedzą o ludziach i świecie. Myślę, że należy to doceniać. Poznałem go na początku swojej drogi lirycznej (ok. 1967 roku), będąc jeszcze w liceum. Poniekąd za sprawą znajomości w Henrykiem Szylkinem mogłem zobaczyć Turkmenię, krajobrazy pustynne, Aszchabad i napisałem o tym swoje strofy.

Grupa osób stoi grubo ubrana. Za nimi stoi mongolski budynek.

The post O Szylkinie appeared first on Pro Libris.

]]>
Odszedł Henryk Szylkin, piewca Kresów https://prolibris.net.pl/mielczarek-szyklin/ Mon, 26 Sep 2022 18:49:51 +0000 http://prolibris.net.pl/?p=1412 Ewa Mielczarek

The post Odszedł Henryk Szylkin, piewca Kresów appeared first on Pro Libris.

]]>

Ewa Mielczarek

Odszedł Henryk Szylkin, piewca Kresów

Henryk Szylkin siedzi na krześle. Spogląda w bok. Jest ubrany w garnitur.

Z przykrością przyjęłam informację o śmierci nestora poetów lubuskich Henryka Szylkina. Odszedł 16 stycznia 2022 roku. Był bardzo popularny w środowisku literackim, przez lata mieszkał i tworzył w Zielonej Górze. Urodził się 1 listopada 1928 roku w zaścianku Santoka koło Wilna i to właśnie Wileńszczyzna była ukochaną krainą, opiewaną w twórczości. Szylkin pochodził z rodziny o długim patriotycznym rodowodzie. Uczęszczał do szkoły w Rymkach i Nowo Święcianach. Po repatriacji zamieszkał w Nowej Soli, gdzie ukończył liceum ogólnokształcące dla pracujących. W latach 1952-1958 studiował polonistykę, najpierw w Wyższej Szkole Pedagogicznej we Wrocławiu, później na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez szereg lat był nauczycielem języka polskiego w ogólnokształcących szkołach średnich w Zielonej Górze. Pierwsze próby pisarskie podejmował jeszcze na studiach, a jako poeta debiutował na łamach tygodnika „WTK” w 1954 roku. Był poetą, prozaikiem, członkiem Pisarzy Polskich w Poznaniu. W latach 60. ubiegłego wieku przystąpił do oddziału lubuskiego Związku Literatów Polskich. Na poetyckim koncie Henryka Szylkina znajduje się kilkadziesiąt tomików poetyckich. Realizował się również jako redaktor i wydawca (poetycka seria polskich poetów zamieszkałych na Wileńszczyźnie, współautor kilkudziesięciu antologii poezji i prozy wydanych w kraju i za granicą). Był laureatem prestiżowych nagród (m.in. Lubuska Nagroda Kulturalna 1979, dwukrotnie pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie literackim w Świdwinie 2004, 2006). Wielokrotnie współpracował z zielonogórską książnicą, wydając książki i organizując spotkania literackie. W 2008 roku, sumptem Biblioteki Norwida, ukazała się Księga Jubileuszowa Henryka Szylkina w 80. rocznicę urodzin i 50. rocznicę pracy twórczej poety pt. Jesienna księga losu. W 2016 roku poeta został uhonorowany dyplomem honorowym Lubuskiego Wawrzynu Literackiego za całokształt twórczości. Jego wiersze były tłumaczone na język białoruski, litewski, łotewski, niemiecki, rosyjski i ukraiński.

U schyłku ubiegłego wieku, po przeprowadzce z Dolnego Śląska lokowałam się dosłownie i mentalnie w nowym miejscu na ziemi, w niewielkiej wiosce pod Zieloną Górą. Nie podejrzewałam wtedy, że przyjdzie mi ściśle współpracować z ludźmi, którzy zostali przeniesieni z Kresów Wschodnich, pioniersko zasiedlając Ziemię Lubuską. Wśród tych osób niepoślednią rolę zajmował Henryk Szylkin. Poznałam Go, pracując w RCAK w Zielonej Górze, w Dziale Informacyjno-Wydawniczym. Nieświadoma w owym czasie Jego popularności w środowisku Kresowiaków podjęłam wydawniczą rozmowę, w trakcie której usłyszałam barwną epicką historię o życiu, zaawansowanym wieku mojego rozmówcy, korzeniach kresowych, o uwielbieniu Santoki, z której się wywodził i czerpaniu inspiracji twórczej z okresu dzieciństwa. Ten, wówczas, siedemdziesięcioparolatek wyglądał bardzo stylowo. Był dość wysoki, schludnie przyodziany w nieco staroświecki garnitur, w eleganckim kapeluszu, z nieodłączną laseczką w dłoni. Pan Henryk wyciągnął ze sfatygowanej siatki rękopis książki poetyckiej, którą zamierzał opublikować. Starannie skreślonym, choć już lekko rozedrganym charakterem pisma napisał kilkadziesiąt stron wierszy, który po przepisaniu i zredagowaniu wydaliśmy sumptem RCAK w tomiku zatytułowanym Sosny i kamienie. Miało to miejsce w 2001 roku. Doskonale pamiętam słowa Pana Henryka, który stwierdził, że to prawdopodobnie jego ostatnia książka i powiedział, jak bardzo zależy Mu na tej publikacji. Z niepokojem opowiadał o swoim pogarszającym się stanie zdrowia, także o problemach z pozyskaniem potencjalnych sponsorów, chętnych do sfinansowania Jego poezji. Sądziłam, że to literacki finisz działań santockiego barda. Tymczasem…

Niespełna rok później zgłosił się z następnym materiałem, z którego zredagowałam Mu kolejny tomik. Tym razem były to wiersze zebrane w książce poetyckiej Krzyże i kurhany (Zielona Góra 2002). Podobnie, w 2003 roku, Pan Henryk, będąc wciąż w znakomitej formie psychofizycznej (choć twierdził zupełnie co innego), dostarczył teksty, które odnalazły swe miejsce w książeczce zatytułowanej Gniazda pamięci.

Później, w Pro Libris – Wydawnictwie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze miałam kolejne twórcze spotkania z poetą Henrykiem Szylkinem. Tym razem, wraz z dr Dorotą Szagun opracował publikację pn. Polskie pióra znad Wilii. Bibliografia polskich współczesnych pisarzy Wileńszczyzny 1985-2005, wydanie drugie rozszerzone, Zielona Góra 2005. Miałam okazję współpracować z Poetą jeszcze kilkakrotnie. W 2005 roku wydałam Panu Henrykowi tomik poetycki Powroty krajobrazów, natomiast w 2008 opracowaliśmy Jesienną księgę losu. Księgę jubileuszową Henryka Szylkina, w ramach ważnego projektu, który wiązał się z 80. rocznicą urodzin oraz 50. rocznicą pracy twórczej Poety.

W tych rocznicowych okolicznościach miałam okazję jeszcze parokrotnie rozmawiać z autorem. Pan Henryk najczęściej wracał pamięcią do obrazów Wileńszczyzny, ukochanej przez siebie Santoki, rodowego gniazda. Wspominał. Były to słowa miłości i szacunku do rodzinnej ziemi, które – dzięki uzdolnieniom literackim – zawarł w bardzo obszernej twórczości.

Był aktywny, twórczy, niezwykle operatywny i przedsiębiorczy – niespokojny duch w lubuskim i ponadlokalnym środowisku kulturotwórczym. Wielokrotnie wyjeżdżał w rodzinne strony, organizował własne spotkania autorskie, ale również wspomagał i uczestniczył w imprezach autorskich pisarzy litewskich, także polskich tworzących na Litwie. Miałam też sposobność uczestniczyć w bardzo intymnej chwili, kiedy to Pan Henryk zwierzył się, że planuje już ostatnią podróż do Santoki, ponieważ wiek będzie mu wkrótce uniemożliwiał dalsze wyjazdy. Ku mojemu zaskoczeniu poprosił, abym towarzyszyła mu w tej sentymentalnej podróży jako kronikarz eskapady i kierowca. Byłam zaszczycona tą propozycją, jednak – z wielu przyczyn – nie doszło do jej realizacji. Ubolewam do dziś, że nie doszła do skutku.

Z bibliografii Henryka Szylkina wynika, że przez kilka następnych lat wydał jeszcze trzy tomy poetyckie: Wiersze rozproszone (2009), Listy szczerej pamięci (2010), Strzały pod Łuknem (2013). Łącznie Jego spuścizna zamyka się 53. publikacjami książkowymi, stawiając Poetę w gronie najczęściej wydawanych poetów lubuskich.

W ostatnich latach spotykaliśmy się zaledwie epizodycznie, m.in. podczas uroczystości nadania Poecie dyplomu honorowego Lubuskiego Wawrzynu Literackiego za całokształt twórczości w 2016 roku, czy coraz mniej licznych wydarzeniach kulturalnych z Jego udziałem. W ostatnich latach życia Poeta wycofał się z wszelkiej aktywności.

Grupa osób stoi w holu budynku, na środku Henryk Szylkin, obok niego dwóch mężczyzn, po lewej kobieta.

The post Odszedł Henryk Szylkin, piewca Kresów appeared first on Pro Libris.

]]>